XVIII lat działalności
Fundacja Leszczyńskich im. Króla Stanisława Leszczyńskiego "QUOMODO"
SZTUKA RZĄDZENIA SZTUKA KRÓLOWANIA SENAT KRÓLEWSKI SAMORZĄD KRÓLEWSKI SEJM WALNY
„Qui Leszczynsciorum genus ignorat Poloniam ignorat. Triumphalis familia, ex qua tot Duces tot Senatus decora, tot Antistites & Archiepiscopos numerare licet.”
Dom Leszczyńskich - The House of Leszczyński https://en.wikipedia.org/wiki/Leszczyński
QUOMODO TV https://www.youtube.com/channel/UCOS-TCK3PTxYG8CNFhXotsw
Można nasze działania wspierać darowizną na cele statutowe fundacji: Fundacja Leszczyńskich im. Króla Stanisława Leszczyńskiego "QUOMODO" ul. Naramowicka 217 B /17 61-611 Poznań Nr konta bankowego: 78 1020 1664 0000 3402 0584 0196
NASZE KSIĄŻKI NASZE e-KSIĄŻKI NASZE BIULETYNY NASZ BLOG
NASZE KSIĄŻKI
Inspirujemy Lobbujemy Nagradzamy Propagujemy Sugerujemy Wspieramy NASZE BIULETYNY BLOG ARCHIWALIA
|
|
CZY WŁADZA SĄDOWNICZA JEST MATERIALNIE ODPOWIEDZIALNA ZA SYTUACJĘ EKONOMICZNĄ WIELU POLAKÓW?
Od dawna pisałem, że Stowarzyszenie sędziów "Iustitia" to de facto nielegalny branżowy związek zawodowy sędziów i prokuratorów. Ale to problem państwa polskiego. Problemy rzeczywiste polskiego sądownictwa AD 2014 to: PRIMO Kto wypłaci odszkodowania żyjącym pokrzywdzonym za ofiary mordów sądowych lat 1944-1956? SECUNDO Każda płaca powinna być godziwa. TERTIO Sądownictwo jest jedną z trzech monteskiuszowskich władz, która co najmniej w 1/3 odpowiada, że Polacy zarabiają poniżej ekwiwalentu za świadczoną pracę. Czyli każdy polski sędzia odpowiada za utraconą (zaniżoną ekonomicznie) płacę wielu Polaków. Kto więc zapłaci większości Polakom odszkodowanie za utracone w części zarobki (korzyści)? QUARTO W sądownictwie nie ma bezrobocia. Kto zapłaci bezrobotnym Polakom odszkodowanie za utracone, nie ze swojej winy, utracone płace (korzyści)? © 2014.09.23 - W.E.Leszczyński "DONALD TUSK Z WOZU - POLAKOM LŻEJ" ALE CZY NA PEWNO? Donald Tusk jako kapitan statku "Polska" z premedytacją (moim zdaniem) wprowadził go w strefę gól lodowych i właśnie statek "Polska" o te góry wielokrotnie zawadził (niby przypadkiem). Człowiek honoru z tonącego statku, jako jego kapitan schodzi ostatni. Donald Tusk, kapitan - sabotażysta schodzi jako jeden z pierwszych i ma czelność próbować powierzyć los statku "Polska" w ręce swojego zastępcy. Czyżby na statku była extra szalupa ratunkowa dla załogi, która ma na rozkaz ex kapitana zatopić statek z jak największą ilością ofiar wśród "pasażerów" - Polaków?
Załoganci - opamiętajcie się!
© 2014.09.04 - W.E.Leszczyński CZY RADOSŁAW SIKORSKI BĘDZIE MINISTREM SPRAW ZAGRANICZNYCH UNII EUROPEJSKIEJ CZY ROSJI? Jeśli komuś powyższy tytuł wyda się absurdalny, czy irracjonalny to polecam biografię Adama Jerzego Czartoryskiego (1779-1861) Ministra Spraw Zagranicznych Rosji w latach 1804-1806.
W Najj. Rzeczypospolitej XVIII wieku wyraźnie można zauważyć, szczególnie po okresie "ciemnoty saskiej" trzy główne stronnictwa "niepodległościowe". Jedno stronnictwo - familii Potockich było propruskie. Drugie - Branickich profrancuskie. Trzecie - Czartoryskich prorosyjskie. Było jeszcze proaustriackie ale o mniejszym znaczeniu. Czartoryscy widzieli Polskę w sojuszu z Rosją, Potoccy w sojuszu z Prusami. Braniccy opierali się na Francji. Byliśmy jak najbardziej proeuropejscy - zero ksenofobii i nacjonalizmu. Nikt z ówczesnych "patriotów" nie myślał o Polsce, prowadzącej politykę własną, niezależną - narodową. Skończyło się na Sejmie Grodzieńskim 1793 roku, gdzie życzenia "Polaków" ziszczyły się poprzez rozbiory Polski. Zdrajcy Polski zostali, przynajmniej na początku, nobilitowani i dokoptowani do władz zaborczych. Rusofile zaczęli już oficjalnie działać na rzecz państwa rosyjskiego, prusofile na rzecz państwa pruskiego etc.
Czyż nie widać podobieństwa do tej sytuacji w roku 2014?
Rządzący liczą wyraźnie na kariery ponadnarodowe. Sikorski i Tusk chcieliby być kimś ważnym w Unii Europejskiej lub gdzie indziej. Wielu Posłów i Senatorów marzy o karierze europosłów. Pewnie są i tacy, którym marzy się kariera w strukturach państwa niemieckiego, czy rosyjskiego - to tylko pochodna ich dzisiejszego rusofilstwa i germanofilstwa.
A gdzie Polska, która ich dzisiaj żywi i ubiera?
© 2014.08.13 - W.E.Leszczyński
ILE MAMY PAŃSTWA W PAŃSTWIE? Mamy problem ze Stowarzyszeniem Sędziów Polskich "IUSTITIA". Czy nie jest to czasem rzeczywista Rada Ministrów?
Kto w Polsce decyduje o prawie własności? A kto decyduje o wolności słowa? A kto decyduje o wolności osobistej? A kto decyduje o rejestracji tej czy innej partii politycznej? A kto decyduje o upadłości firmy? A kto decyduje, czy ktoś jest poczytalny czy niepoczytalny? A kto decyduje czy wybory są ważne czy nie? etc. Setki ustaw cedowały z roku na rok sprawy sporne, rejestrowe, etc. na sądy. Przekazano sądom władzę totalną bez żadnej społecznej kontroli. Władza sądownicza i oskarżycielska (władze te żyją w symbiozie) w żaden sposób nie podlegają procesom demokratycznym. Są samoobieralne – quasi monarchiczne z „książętami” tj. Prezesem Sądu Najwyższego i Prokuratorem Generalnym. Owi „książęta krwi” – despoci chcą kontrolować województwa, miasta, dzielnice etc. Potrzebne im są, więc wszędobylskie urzędy i bezkarni (dożywotni immunitet), despotyczni urzędnicy w nich zatrudnieni, nazywani sędziami i prokuratorami. Czas najwyższy zauważyć usytuowanie WŁADZY SĄDOWNICZEJ I PROKURATORSKIEJ W POLSCE. Czy jest to jeszcze władza czy już samodzielne totalitarne państwa (księstwa) sądownicze i prokuratorskie? Ośmielę się napisać, że Polską od sporego czasu rządzą sędziowie i prokuratorzy, nie politycy. Tym ostatnim tylko się zdaje, że rządzą.
Nota bene, za bardzo nie można się temu dziwić, szczególnie w sytuacji gdy władza wykonawcza zajmuje się redagowaniem ustaw a Rada Ministrów powinna się raczej nazywać Dyrektoriat Sejmu i Senatu. Sejm i Senat stały się "Fabrykami Ustaw" z zatrudnionymi tam Posłami i Senatorami, wyjątkowo zdyscyplinowanymi dyscypliną partyjną. Jest to ciekawa "fabryka" bo część pracowników nazywana opozycją została odsunięta od pracy biorąc pełne pensje nazywane dietami - niby tylko na utrzymanie (tu też nieporozumienie, bo to większość Polaków bierze diety zamiast pensji). Skoro władza wykonawcza zeszła dobrowolnie ze "sterówki", no to przejęła ją władza sądowniczo-prokuratorska. Władzy tej mało jest "sterówki" i zaczyna wkraczać do władzy ustawodawczej przeszukując pomieszczenia Posła, manifestując kto w Sejmie rządzi. Iustokracja kwitnie w najlepsze.
© 2014.07.25 - W.E.Leszczyński
RZECZPOSPOLITA CZY LEXPOSPOLITA? Problemem Rzeczypospolitej AD 2014 jest jej geneza tzn. dokument założycielski - Manifest PKWN w 1944 roku. Powstało wówczas totalitarne państwo wojskowo-sądownicze typu bolszewickiego, z fasadową władzą ustawodawczą i wykonawczą. Do dziś niewiele się zmieniło. Mamy nie zdemokratyzowane „państwo” sądownicze z fasadową władzą wykonawczą i ustawodawczą (nota bene zmiksowaną czyli ustawodawczo-wykonawczą).
Rzeczywista władza, rozstrzygająca kto może być wolnym, kto może uprawiać wolność słowa, kto może być właścicielem czegokolwiek, kto może prowadzić działalność gospodarczą, kto może zajmować się polityką, dziennikarstwem, mediami, wydawnictwem, kolportażem, ochroną etc. etc, należy do „państwa” sądowniczego.
Taki totalitarny ustrój „państwa prawników” istniał kiedyś w Anglii i ... zapanował głód. Wtedy król kazał wymordować wszystkich prawników. Piszę to jako memento dla prawników. Opamiętajcie się! © 2014.05.15 - W.E.Leszczyński ILE MAMY NIEPODLEGŁYCH "PAŃSTW" W POLSCE AD 2014 CZYLI KTO NAMI RZĄDZI? Odnoszę wrażenie, że w Polsce AD 2014 mamy do czynienia z kontynuacją tendencji separatystycznych "państwa sądowniczego", które wybiło się na "niepodległość" w 1944 roku i raz zdobytej władzy nie chce oddać (drabina władzy sądowniczej wysoko wciągnięta na dach). Cóż, bowiem mogą oznaczać słowa nowej Prezes SN, że będzie nadal broniła niezależności i niezawisłości sądownictwa (symptomatyczne, że brakuje deklaracji walki o bezstronność). Mamy, więc sądownictwo, którego szefostwo uzurpuje sobie prawo odpowiedzialności wyłącznie przed Bogiem i historią. Mamy Rząd odpowiedzialny przed Sejmem, który sam wcześniej formuje i kontroluje (zamiast Sejmu, który winien kontrolować Rząd to mamy sytuację vice versa czyli to Rząd kontroluje Sejm i Senat).
Premier jest jednocześnie szefem władzy wykonawczej i Posłem, a jednocześnie jest szefem partii, która kontroluje Sejm i Senat i która desygnuje kandydata na Prezydenta (sic!).
Powiedzmy sobie prawdę: w Polsce AD 2014 rzeczywistym suwerenem (wbrew temu co twierdzi Konstytucja w art. 4) nie jest Naród polski, ale suwerenem jest Sądownictwo, Rząd, Sejm, Senat i Prezydent. Naród jest o tyle potrzebny, by tych "suwerenów" żywił i raz na cztery lata poszedł do urn i coś tam wrzucił, by ci „suwereni” mogli być nadal „suwerenni” i by mogli nadal o tę „suwerenność” (niezależność i niezawisłość od Narodu) walczyć.
To nie ma nic wspólnego ze sztuką rządzenia! © 2014.05.11 - W.E.Leszczyński CZY JESTEŚMY W STANIE WOJNY Z ROSJĄ? Przyjmując hipotezę, że 10 kwietnia 2010 roku Rosja dokonała ataku na wojskowy samolot z Prezydentem Rzeczypospolitej na pokładzie, to mieliśmy do czynienia z wypowiedzeniem Polsce wojny, a co najmniej z takim casus belli, który Rosja musi interpretować jako powód do wojny. Jesteśmy więc w myśl prawa wojennego w stanie domniemanej (potencjalnej) wojny z Rosją. Możliwa jest hipoteza, że Rosja liczyła się od początku z interpretacją katastrofy smoleńskiej jako casus belli i liczyła, że Polska i Europa dadzą się sprowokować (casus zamachu w Sarajewie na Franciszka Ferdynanda jako przyczyna wybuchu I wojny światowej). Rosja dokonując ataku na polski wojskowy obiekt (hipoteza) liczy się z faktem, że jest w stanie wojny z Polską i krajami NATO. Musi się bowiem liczyć z konsekwencjami tego, co uczyniła lub z konsekwencjami tego, co może jej być przypisane pod pretekstem "wypadku lotniczego". Póki co, polski Rząd i Prezydent oraz NATO czynią wysiłki, by nie uznać katastrofy smoleńskiej jako casus belli. Jednocześnie polski Rząd jakby więcej wiedział niż mówi i zachowuje się jakbyśmy byli w stanie oficjalnej, a nie domniemanej (potencjalnej) wojny z Rosją. Mało tego. Zachowuje się tak, jakby znał datę agresji wojsk rosyjskich na Polskę. Donald Tusk, który z racji zajmowanego urzędu wie więcej obawia się, czy nasze dzieci 1 września br. pójdą do szkoły. Naród, który wie mniej - nie obawia się. Musi to budzić niepokój. Rosja poprzez "katastrofę smoleńską" sprawdziła solidarność krajów NATO z Polską i już wie, że za Polskę nikt z NATO nie będzie ginął. O ile bowiem polski Rząd i Prezydent wierzą w "wypadek", całe NATO (wiedzące jak było naprawdę) zapewne nie wierzy w "wypadek" ale ta polsko-rosyjska wersja jest mu na rękę. W każdym razie NATO nie stara się wyjaśnić prawdy o katastrofie w Smoleńsku, co musi być interpretowane przez Polaków jako votum separatum do stanu domniemanej (potencjalnej) wojny Polski z Rosją. Nie możemy mieć więc żadnych złudzeń, co się stanie w przypadku agresji wojskowej Rosji na Polskę. Na NATO nie mamy co liczyć! 2014.05.03 - W.E.Leszczyński WSZYSCY LUDZIE PREZYDENTA Problem doradców Prezydenta został pominięty w obecnej Konstytucji. W Najj. Rzeczypospolitej na wzór Republiki Rzymskiej rolę doradców pełnili rotacyjnie Senatorowie - stojący przy boku królu (tzw. Rada Królewska). Nikt nie miał prawa bez zgody wyznaczonych Senatorów – doradców Króla do zbliżania się do króla. Przodkowie nasi należycie więc i starannie dopilnowali problem doradzania Królowi. Obecna sytuacja, gdy Prezydent z określoną legitymacją społeczną dobiera sobie sam (sic!) doradców, bez żadnej legitymacji społecznej jest wręcz legalizacją wszelkiej maści agentów wpływu (tak tych „ex post” jak i tych „ex ante”) oraz doradców realizujących partykularne interesy, a nie dobro wspólne Polaków jakim jest Rzeczpospolita. Należy więc pilnie ucywilizować problem doradców najważniejszych osób w państwie. 12 marca 2013 - Wojciech Edward Leszczyński POLSKA A TURCJA Przypomnę sytuację polityczną Rzeczypospolitej po śmierci Jana III Sobieskiego. Tron Polski obejmuje gwałtem (legalny Król Conti został z Gdańska przegoniony przez wojska sasko-rosyjskie) uzurpator August II Wettyn (Saksończyk vel Niemiec). Rafał Leszczyński - podskarbi koronny, własnym sumptem udaje się w roku 1699 z orszakiem do Turcji jako Wielki Poseł w celu zatwierdzenia Pokoju Karłowickiego z Turcją (odzyskanie Kamieńca Podolskiego). Proponuje tam Turcji odwrócenie sojuszy tzn. sojusz Polsko- Szwedzko-Turecki skierowany przeciwko rosnącej w siłę Rosji. August II protestuje, chce odwołać poselstwo Rafała i kuma się z Piotrem I w Rawie Ruskiej negocjując rozbiór Polski. Rozpoczyna się II wojna północna. Szlachta nie mogła zrozumieć działania Stanisława Leszczyńskiego - Króla, który sprzymierzył się z Karolem XII - Królem Szwecji oraz z Iwanem Mazepą vel Janem Kołodyńskim - hetmanem lewobrzeżnej Ukrainy generalnie nie popiera Króla Stanisława Leszczyńskiego. Pamiętano jeszcze potop szwedzki i niedawne wojny z Turcją. Stanisław I miał do końca dobre stosunku z Turcją skąd Karol XII (znalazłszy się tam po klęsce Połtawskiej) miał zaatakować Rosję. Turcja samodzielnie rozprawiła się z Rosją w nieznanej szerzej bitwie pod Stanilesti w 1711 roku podpisując w 1711 z Rosją Traktat prucki (rezygnacja Rosji z prawobrzeżnej Ukrainy, zgoda na powrót na tron Stanisława Leszczyńskiego), a następnie w roku 1713 Traktat adrianopolski (wycofanie wojsk rosyjskich z Rzeczypospolitej). Jak widać Turcja dużo zrobiła dla Rzeczypospolitej w XVIII wieku. Nie uznała też nigdy rozbiorów Polski. 02 marca 2013 - Wojciech Edward Leszczyński Panie Tusk! Razem z Panem Prezydentem Komorowskim ciążą na Was konstytucyjne obowiązki. Nie ma tam zapisów o żalach czy płaczu. To nie są ćwiczenia! Macie obowiązek zapewnić Polakom bezpieczeństwo! Pan Radek Sikorski powinien zadbać o notę protestacyjną wobec Ambasadora Rosji. Powinien szybko udać się do Chin i USA w sprawie skutecznego zapewnienia bezpieczeństwa w tym rejonie świata. Pan powinien wyraźnie uznać agresję Rosji na Ukrainę jako zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski. Należy pilnie zmienić doktrynę wojenną. Szybko należy zmodyfikować budżet i przestawić naszą gospodarkę na dozbrojenie. Należy szybko zmienić liczebność polskiej armii i wesprzeć ją rekrutami (nie mylić z mobilizacją). Należy właściwie zabezpieczyć polską granicę morską na całej długości oraz lądową z Obwodem Kaliningradzkim i Ukrainą. Należy szukać sojusznika w Turcji. Należy zaniepokoić się polską mniejszością na Ukrainie. etc. etc. Pan nic nie robisz Panie Tusk! Gore Panie Tusk i Panie Komorowski! Larum grają! Do dzieła! dano 1 marca 2014 roku Wojciech Edward Leszczyński CZY STAĆ NAS NA MINISTRA SPRAW ZAGRANICZNYCH, KTÓRY NIE ZNA HISTORII POLSKI I NIE REPREZENTUJE POLSKICH INTERESÓW? Ukraina, to w sporej części Ziemie należące historycznie do Najj. Rzeczypospolitej. Powstanie styczniowe 1863 to powstanie polsko-litewsko-ukraińskie. Radosław Sikorski - Minister Spraw Zagranicznych III RP (poprzez swoja wypowiedź na Twitterze) nie chce przyjąć części narodu polskiego, który znalazł się wbrew swojej woli w 1945 roku poza Macierzą, do związku UE, w którym obecnie jest III Rzeczypospolita. SZOK! Toż to dureń i antyPolak w czystej postaci! Zamiast ułatwić życie „ukraińskim” Polakom łącząc ich z Macierzą zachowuje się jak ojciec, który nie chce przygarnąć własnej córki! W sensie narodowościowym przypomnę sojusz Iwana Mazepy ze Stanisławem Leszczyńskim w 1708 roku w ramach strategii tzw. „odwrócenia sojuszy” (Szwecja, Turcja, Ukraina, Polska przeciwko Rosji). Niestety klęska pod Połtawą w 1709 roku wojsk szwedzkich z wojskami Piotra I wprowadziły ziemie Ukrainy w orbitę polityczną i gospodarczą Rosji. Sam Mazepa schronił się w Turcji. Od tego czasu Ukraina to zaplecze żywieniowe i surowcowe Rosji tzw. „dojna krowa” nawet gdyby sami Ukraińcy mieli umierać z głodu (memo Wielki Głód 1932 -1933 gdy bolszewicy zarekwirowali żywność i zapasy i w wyniku którego 7 mln Ukraińców zmarło - zostało w bestialski sposób zamordowanych). Oczywiście mamy z Ukraińcami ciemne karty historii ale dla każdego Polaka szczególnie tzw. kresowiaka pożądane jest swobodne podróżowanie „od morza do morza” i zapewne vice versa. Europa boi się Ukrainy w UE, bo Ukraina w UE, w sensie gospodarczym i politycznym wzmocni szczególnie Polskę, mniej resztę Europy. Dziwi więc zachowanie Radka Sikorskiego vel „Radek Twitter”, który zachowuje się jak Minister Spraw (Interesów) Zagranicznych UE czy Rosji ale nie Polski. Wojciech Edward Leszczyński 02 grudnia 2013 - Wojciech Edward Leszczyński VETO OBYWATELSKIE W SPRAWIE DALSZEGO ZADŁUŻANIA NARODU POLSKIEGO CZY JEST, CHOCIAŻ JEDEN POSEŁ CZY SENATOR, KTÓRY MA ZGODĘ, CHOCIAŻ JEDNEGO SWOJEGO WYBORCY NA ZWIĘKSZANIE ZADŁUŻANIA SIĘ PAŃSTWA? CZY JEST JAKIŚ POSEŁ LUB SENATOR, KTÓRY W SWOIM PROGRAMIE WYBORCZYM INFORMOWAŁ, ŻE BĘDZIE ZADŁUŻAŁ POLAKÓW? SYTUACJA NASZEGO SEJMU I SENATU AKCEPTUJĄCEGO BUDŻET, A TAK NAPRAWDĘ AKCEPTUJĄCEGO ZWIĘKSZAJĄCY SIĘ DŁUG PAŃSTWA PRZYPOMINA BANK, W KTÓRYM W KOMITECIE KREDYTOWYM, PRZYZNAJĄCYM KREDYTY SIEDZĄ PEŁNOMOCNICY, KTÓRZY STARAJĄ SIĘ O KREDYT, ALE BEZ ZGODY SWOICH MANDANTÓW (MOCODAWCÓW). MANDANCI CI (NARÓD) NAWET TEGO KREDYTU NIE ZOBACZĄ, A JEŚLI JUŻ TO NIELICZNI, ALE ZA TO, BĘDĄ MUSIELI GO SPŁACAĆ WRAZ ZE SWOIMI DZIEĆMI I WNUKAMI ETC. ODNOSZĘ WRAŻENIE, ŻE MAMY DO CZYNIENIA ZE SWOISTYM MASOCHIZMEM. KTOŚ CHCE DRĘCZYĆ NARÓD POLSKI CIĄGŁYM ZWIĘKSZANIEM DŁUGU NA JEGO KONTO. PRZECIEŻ NIE KAŻDY CHCE CZY LUBI ŻYĆ NA KREDYT! JEŚLI JUŻ TO REFERENDUM W TEJ SPRAWIE. OŚWIADCZAM NINIEJSZYM (W INTERNECIE NIC NIE GINIE), ŻE JA Z TYM DŁUGIEM NIE MAM NIC WSPÓLNEGO!!! NIKOGO NIE UPOWAŻNIŁEM DO JEGO ZACIĄGNIĘCIA. TYM SAMYM ZACIĄGNIĘTY DŁUG WINNI SPŁACIĆ POSŁOWIE I SENATOROWIE GŁOSUJĄCY ZA WZROSTEM TEGO DŁUGU, CZŁONKOWIE RZĄDU (PRZEDSTAWIAJĄCY BUDŻET, ZWIĘKSZAJĄCY DŁUG) I PREZYDENT (PODPISUJE BUDŻET) ORAZ ICH DZIECI I WNUKOWIE. JEST TO WYRAŹNE MOJE VETO OBYWATELSKIE WOBEC ZADŁUŻANIA POLSKI I NARODU POLSKIEGO. 21 październik 2013 - Wojciech Edward Leszczyński PARTIE POLITYCZNE AD 2013 - NARODOWI PSEUDONAWIGATORZY Rządząca "PLATFORMA OBYWATELSKA" jako partia polityczna wykorzystuje pewien logiczny ciąg zdarzeń od czasów Manifestu PKWN roku 1944. Bolszewicy szybko w wyzwolonej od Niemców Polsce (co nie oznacza niepodległej) zagospodarowali "zdobycze" II RP w postaci ustroju partyjnego (ochlokracji) i wyrugowania Konstytucją marcową 1921 roku polskiego szlachectwa (tu widzę przyczynę wszelkiego zła). Od 1921 roku zaczęliśmy skundlać (przepraszam za słowo) nasze władze poprzez partyjne lewarowanie ludzi byle jakich (to wówczas powstaje „Nikodem Dyzma” D.Mostowicza). Korekta majowa 1926 roku J.Piłsudskiego na niewiele się zdała. Bolszewicy, rękami własnymi i zindoktrynowanych polskich komunistów, w 1944 roku udoskonalili ten partyjny, przedwojenny system II RP (pewna sukcesja władzy w sensie partyjnego ustroju politycznego) poprzez stworzenie stricte partyjnego systemu mafijnego pod szyldem dyktatury proletariatu (czyli bez żadnych wątpliwości co do pochodzenia członków i to bez odstępstw i wyjątków co do ideologii komunistycznej). Mieliśmy, więc wymóg proletariackiego pochodzenia członków partii, by móc rządzić Polską Ludową. Motłoch i wszelkiej maści szumowiny uzyskały koncesję na rządzenie. TO NIEPRAWDOPODOBNE, ALE PRAWDZIWE. Inteligencja, a nie daj Boże szlachectwo były uznawane za WROGA LUDU, czyli wroga ówczesnego państwa. Niszczono, więc bez pardonu szczątki inteligencji nie wymordowanej przez Niemców i sowietów oraz niszczono polskie ziemiaństwo jako niedobitki polskiego szlachectwa (szlachty). PAUPERYZACJA POLSKIEGO SPOŁECZEŃSTWA SIĘGNĘŁA BRUKU. Dziwiła więc ówczesna powszechna polityka edukacyjna, bo co, jak co ale trudno było kształcić młodzież na przyszłych proletariuszy i plebejuszy. Mimo tych obaw udało się wykształcić „inteligentnych" proletariuszy i „inteligentnych" plebejuszy. Niepokornych, prawdziwych inteligentów nadal się nęka i tępi a "inteligentów" fałszywych - neoplebejuszy i neoproletariat kieruje na odcinek władzy. Nowo powstała III RP, z dobrodziejstwem inwentarza, ten pseudo ustrój państwa przyjęła i zagospodarowała pod szyldem liberalizmu i stąd co cztery lata głosujemy na przedstawicieli partii politycznych typu neoplebejskiego i neoproletariackiego (nowointeligenckiego). Innych po prostu nie ma. STAN SZLACHECKI ZNIKŁ I PRAWIE NIKT NIE CHCE GO REAKTYWOWAĆ. Póki, co, partii szlacheckiej nikt nie organizuje. Z demokracji szlacheckiej przeszliśmy przez demokrację socjalistyczną (plebejską) do demokracji proletariackiej. Rządzą ludzie elastyczni moralnie i religijnie, z zasadami liberalizmu i makiawelizmu ("hulaj dusza piekła nie ma" , "cel uświęca środki"). Warto zauważyć, że w Ustawie o partiach politycznych nie ma w ogóle mowy o WYMOGU kwalifikacji członka partii politycznej (W SENSIE WIEDZY POLITOLOGICZNEJ), który żyje z tego członkostwa, czyli jest zawodowym członkiem partii politycznej vel obecnym politykiem. Nie ma też mowy o wymogach moralnych (swoisty katechizm partyjny). Żadna ustawa tego nie reguluje (sic!). Logiczne, więc, że największe szanse zaistnienia w partii mają wszelkiej maści cwaniacy i ludzie mali. Kto może chcieć władzy bez wiedzy i kwalifikacji? Reszta to tylko członkowie wspierający – najczęściej „podnosiciele rąk” na żądanie. ZAWÓD ZAUFANIA PUBLICZNEGO, JAKIM JEST POLITYK NIE MA ŻADNEGO UREGULOWANIA PRAWNEGO W POLSCE AD 2013. Obecni tzw. politycy to najczęściej członkowie danej partii politycznej. Polityk jest w Polsce tzw. zawodem nienazwanym, który może wykonywać każdy obywatel, byleby skończył 21 lat (tu są pewne odstępstwa i gradacje). Ten problem trzeba pilnie uregulować! (ale kto ma to zrobić?) I jeszcze jedno pytanie na koniec: czy są nam potrzebne partie polityczne po wyborach? Jeśli tak to, po co? Czy nie czas zacząć traktować partie polityczne jak Komitety Wyborcze zawiązywane na czas wyborów i rozwiązywane po wyborach? 17 październik 2013 - Wojciech Edward Leszczyński O NAGŁAŚNIANYM MEDIALNIE PROBLEMIE PEDOFILII WŚRÓD KSIĘŻY Zdrowo myślącego człowieka musi dziwić nagłaśniany medialnie temat: "pedofilia w kościele". Odnosi się wrażenie, że skoro księża nie kradną, nie są skorumpowani ani nie korumpują, nie zabijają itd., ale kilku (-nastu) z nich na kilkadziesiąt tysięcy zostało skazanych za pedofilię, to należy stworzyć oddzielną gałąź kryminalistyki "pedofilia wśród księży". Jest to poważne nadużycie i element inżynierii socjotechnicznej (manipulowanie poglądami innych ludzi i deformowanie postrzegania przez nich rzeczywistości). Stoi za tym dążenie do FAŁSZU a nie PRAWDY. Pedofilia jako grzech i jako przestępstwo nie jest widziana przez media w pełnej, obiektywnej jaskrawości, a reflektor uwagi medialnej skierowany jest nie na problem pedofilii jako przestępstwa ale na problem pedofilii wśród księży (swoisty rodzaj pedofilii, która w kodeksie karnym nie jest wyspecyfikowana oddzielnie). Rodzi się więc pytanie: a co z pedofilią w innych zawodach, nie mniej ważnych społecznie? Pedofilii wśród wychowawców i nauczycieli, lekarzy, prawników, dziennikarzy, polityków, itd? Dzielenie przestępstw według kategorii zawodów jakie sprawcy wykonują może być ciekawe ale nie może być wyrwane z kontekstu. Musi być prezentowane na tle ogólnego problemu. Tworzy się bowiem sztuczne wrażenie jakoby pedofilia była synonimem przestępstw li tylko księży gdy jest to jedno z przestępstw seksualnych przynależnych osobom z zaburzeniami preferencji seksualnych (nie każde zaburzenie preferencji seksualnej, nazywane naukowo parafilią – dawniej dewiacją seksualną, jest karalne). Wytwarza się medialnie sztuczne wrażenie podprogowe: pedofilia = ksiądz – sprawca, a nie dziecko - ofiara, w sytuacji gdy przestępstw pedofilii wśród księży jako sprawców (jak wynika z badań) wobec wszystkich sprawców pedofilii wykonujących inne zawody jest znikoma ilość, co z punktu widzenia interesu społecznego, co najmniej winno skutkować miarkowaniem problemu pedofilii wśród księży poprzez pokazywanie tego problemu jako odrażającego przestępstwa przeciwko dziecku, ale bez przesadnego eksponowania zawodu jaki sprawca wykonuje, a jeżeli już, to należy pokazywać również problem pedofilii nauczycieli WF, prawników, lekarzy itd. w odpowiednich rzeczywistych proporcjach tego problemu, by nie tworzyć sztucznej rzeczywistości: „ksiądz=pedofil” lub co jeszcze gorsze: „pedofilia” = przestępstwo dokonywane przez księży. Medialna nagonka na pedofilię wśród księży zwraca uwagę społeczeństwa na 1% problemu pedofilii w ogóle. Czy chodzi więc o troskę o zdrowie moralne społeczeństwa, czy o walkę z kościołem a w konsekwencji z religią jako elementem łączącym Polaków? Zdecydowanie staję w obronie polskich księży katolickich jako całości, bo jest to moim zdaniem najzdrowsza moralnie tkanka polskiego społeczeństwa. Jedna czarna owca na dziesięć dyskredytuje całość ale jedna na 50.000 jest oznaką raczej zdrowia moralnego, a nie demoralizacji. Nie ma innej populacji zawodowej tak zdrowej moralnie (w sensie wszystkich przestępstw i nagannego zachowywania się). Oczywiście wolelibyśmy mieć wszystkich księży jako potencjalnie świętych ale natura ludzka jest zbyt skomplikowana i sam papież Franciszek mówi że jest tylko zwykłym grzesznikiem. Słabość okazał Judasz, kuszony był sam Chrystus. Gdybym miał wybierać komu dzisiaj AD 2013 powierzyć w Polsce swoje dziecko na wychowanie: księdzu, świeckiemu wychowawcy – nauczycielowi, prawnikowi, politykowi, dziennikarzowi itd., powierzyłbym je bez wahania księdzu. Kierując się li tylko rozumem szansa trafienia na księdza – pedofila jest zdecydowanie mniejsza niż w innych zawodach, nie mówiąc już o innych aspektach wychowawczych. Wojciech Edward Leszczyński 10 październik 2013 - Wojciech Edward Leszczyński KONTROLA PAŃSTWOWA CZY PILNOWANIE NIEWOLNIKÓW? Ilość, zakres i czas wszelkich państwowych kontroli jest funkcją (probierzem) rzeczywistej wolności obywatelskiej. Państwu vel dyktaturze partyjnej (mój osąd sytuacji) zależy na tym, by Obywatel (lub Jego firma) pracował jak niewolnik z poczuciem, że jest wolny. Zastąpiono więc folwarcznego pańszczyźnianego ekonoma na eufemistycznego KONTROLERA PAŃSTWOWEGO. Każdy więc pracujący Polak musi płacić podatek osobisty vel pańszczyznę, który to podatek, ze straszną dziesięciną straszoną dzieci w szkołach nie ma nic wspólnego,bo jest to obecnie pięcina (oddawanie FEUDAŁOWI vel partiom politycznym, co najmniej piątej części dochodu) plus pięcina od firmy, pięcina od dorosłych, pracujących dzieci, itd. Obecny "FEUDAŁ" nazywany eufemistycznie państwem nie zapewnia Obywatelowi wiktu ani opierunku ani nawet pracy (sic!) ale zapewnia emeryturę na starość ale... pod warunkiem pracy u feudała i obowiązkowego płacenia co najmniej połowy (połowina) swoich dochodów na niedziedziczny ZUS. Tak więc partyjne "watahy" lub czerń partyjna (niby jako nasi przedstawiciele) reprezentujący niby państwo, a tak naprawdę przede wszystkim swoje partyjne interesy, skuwają nas "kajdanami" powinności wobec tegoż mitycznego państwa (partyjnego), codziennie epatując werbalnie wolnością obywatelską (i cóż byście bez nas zrobili?). Dodajmy do tego monitoring miejski i radary, regulaminy osiedlowe i miejskie, inwigilację przez służby, a mamy prawdziwy stan naszej "wolności". Symptomatyczne, że w rewolucyjnej Francji było stanowisko GENERALNEGO KONTROLERA FINANSÓW zamienione następnie na Ministra Finansów. Nasza Konstytucja, wzorowana w pierwowzorze na konstytucji francuskiej (jakbyśmy nie mieli własnego dorobku konstytucyjnego) wprowadziła ustrój partyjnych ugrupowań (watah) i Ministrów resortowych jako resortowych "KONTROLERÓW GENERALNYCH" ,w celu utrzymania tego stanu rzeczy tj. partyjnej dyktatury). Pytanie: kto kontroluje te watahy? Odpowiedź: partyjny Prezydent i słabiutki NIK (samokontrola jako pozory kontroli). Sądy powszechne (państwowe) - to swoiste konkordatowe "państwo sądowe", utrzymujące ten opisany wyżej stan rzeczy na korzyść partyjnych watah, a nie dla Obywateli. Sądy powszechne za "godziwe wynagrodzenie" mają zadanie nie wtrącania się do tego partyjnego państwa (z konstytucyjnymi gwarancjami dla sędziów niezależności i niezawisłości - co oznacza raczej - "wara od naszych rządów!"). Sprawiedliwość więc (partyjna) w postaci koncesji, została przyznana temu niedemokratycznemu "państwu sądowemu" na zasadzie monopolu (sądy polubowne to iluzja). Reasumując Polak - zwykły Obywatel AD 2013 to prawdziwy niewolnik (o ile ma pracę) lub niewolnik-luzak (bezrobotny - przyszły niewolnik), który ma za zadanie zazdrościć niewolnikowi stwarzając pozory określonego statusu społecznego niewolnika (może być gorzej). O tempora! O mores! 22 czerwca 2013 - Wojciech Edward Leszczyński CZY OBECNE PARTIE POLITYCZNE TO MAFIE? Naje. Rzeczypospolita AD 2013 nie Rządem ale partyjami stoi. Obowiązująca Ustawa o partiach politycznych została napisana przez... same partie polityczne (sic!). Wciągnięto więc drabinę na dach władzy. Moim zdaniem, w ten sposób nie tylko zalegalizowano wszelkie mafie i koterie, którym ta legalizacja dała immunitet (która mafia by tego nie chciała?) i jeszcze "parę" publicznych groszy dotacji na działalność ale również zapewniono szczelny system trwania partii na "dachu władzy" (można przegrać wybory ale trudno wypaść z systemu władzy). Genezą powstania partii politycznych jest rewolucja francuska, gdzie najpierw zgładzono Króla, by motłoch mógł bezkarnie rządzić. W naszej, tj. Sarmatów-Wenedów, tradycji rządzenia, mieliśmy po wyborach władzy, czyli po wyborze Króla, Sejm pacyfikacyjny, gdzie dzielono stanowiska, tak wobec zwycięzców jak i zwyciężonych (oczywiście w różnych proporcjach i rangach), by zapewnić spokój, niezbędny do sprawnego rządzenia. Niezadowolenie z władzy Naród (reprezentowany wówczas przez szlachtę) wyrażał poprzez konfederacje (nieposłuszeństwo obywatelskie). Dzisiejsze partie polityczne uzurpują sobie (moim zdaniem całkowicie niesłusznie) prawa szlachty Najj. Rzeczypospolitej. Zamiast więc demokracji szlacheckiej, mamy demokrację partyjną - partiokrację gdzie szlachtę wywodząca się wprost z rycerstwa, zastąpiły wszelkiej maści szumowiny partyjne (z nielicznymi wyjątkami). Instytucje SEJMU, SENATU, PREZYDENTA zostały opanowane przez partie polityczne. Zamiast więc reprezentować interes Narodu reprezentują przede wszystkim interes partii politycznych (akurat rządzących). Interes partii ma prymat przed interesem Narodu. Zwycięska partia lub koalicja partii, zamiast rządzić gro czasu poświęca na zwalczanie i inwigilowanie opozycji, a nie na rządzenie. Władza ustawodawcza, wykonawcza i partyjna zostały zmiksowane na korzyść władzy partyjnej. Posłowie i Senatorowie służą "Partii", a nie Narodowi. Pilnuje tego status quo partyjny Prezydent. Samo zaś rządzenie jest rozumiane jako czerpanie korzyści przez partię rządzącą. Cwaniacy, od czasów rewolucji francuskiej, zauważyli, że partia polityczna to znakomity wynalazek - LEWAR do populistycznego (za pomocą omamionych retoryką wyborczą obywateli-wyborców) przejmowania władzy z paranoicznym systemem liczenia głosów d'Hondta (swoiste wspomaganie lewara wyborczego partii politycznych, skutecznie eliminujące niezależnych kandydatów), dla finansowych korzyści (swoisty sposób na łatwe zarabianie pieniędzy). Nie chodzi w działalności partyjnej o samo przejęcie władzy, ale o fakt, że przejmuje się w ten sposób narodowe pieniądze, stanowiska publiczne i narodowy skarb (swoiste uwłaszczenie się partii rządzących na majątku narodowym). Partie polityczne w rzeczywistości dążą więc do władztwa, a nie do władzy. Powinno być jak najszybciej rozpisane referendum na temat tego, czy chcemy jako Polacy nadal partii politycznych i w jakiej postaci? 24 maj 2013 - Wojciech Edward Leszczyński 1/3 TOTALITARYZMU + 2/3 DEMOKRACJI PARTYJNEJ = III RZECZYPOSPOLITA AD 2013. W onegdajszych czasach zniewolonej Rzeczypospolitej, tj. z państwowością Rosji, Prus (Niemiec) i Austrii, zwanymi czasami zaborów, sądownictwo stanowiło nieukrywane „ramię sprawiedliwości”, odpowiednio: carskiej, pruskiej i habsburskiej. Z tych "sprawiedliwości" najpewniej sprawiedliwość Cesarza Franciszka była najbliżej sprawiedliwości, rozumianej powszechnie. Po 1945 roku (pomijam okres II Rzeczypospolitej) mieliśmy sprawiedliwość socjalistyczną, pod kontrolą dyktatury proletariatu, która trwa do dziś, ze zmianą dyktatury proletariatu na dyktaturę partyjną. Sądy w swoich orzeczeniach musiały więc, od wielu, wielu, wielu lat dostosowywać się do "oczekiwań" aktualnej władzy. Stąd mimo frazesów i patetycznych haseł o niezawisłości sądów, polskie sądownictwo AD 2013 stanowi rzeczywisty element władzy wykonawczej, nie poddawanej od niepamiętnych czasów (to sądownictwo) procesowi demokratyzacji. O ile władze: samorządowa, ustawodawcza (z której wyłania się Rząd) oraz władza Prezydenta, poddawane są elekcji, to władza sądownicza, sprytnie usytuowała się obok tych procesów demokratycznych. Dlaczego Naród nie ma prawa wybierać prezesów sądów, szefów prokuratury, policji, miejscowych koronerów, ombudsmanów (lokalnych rzeczników praw obywatelskich), itp. - nikt nie wie? Logiczne więc, że mamy państwo demokratyczne w 2/3, licząc trójpodział władz. Mamy bowiem 1/3 totalitaryzmu (władza sądownicza) i 2/3 demokrację (abstrahuję od jakości tej demokracji) władzy ustawodawczej i wykonawczej (po 1/3). Jaki z tego końcowy wniosek? 23 maj 2013 - Wojciech Edward Leszczyński CZY RZĄDZĄ NAMI PARTYJNE WATAHY? Analizując obecny ustrój organizacji "państwa", z przykrością konstatujemy, że jest to ustrój demokracji partyjnej – ochlokracji, czyli rządów partyjnych tłumów, gdzie garstka partyjnych cwaniaków rządzi wielkim Narodem. Członków PO, czy PiS, czy SLD itd., jest mniej niż 1% populacji Polaków, a dzięki stworzonemu lewarowi wyborczemu (czytaj ordynacji wyborczej promującej partie polityczne) mogą oni skutecznie zdobywać władzę, eliminując zdrową konkurencję rządów przedstawicielskich. Nie mamy w III RP ustroju demokracji przedstawicielskiej, a raczej ustrój przedstawicielstwa partyjnych kacyków (samców alfa), ze sztabem poddanych aparatczyków - członków watahy. W tym systemie organizacji państwa, na wzór „watah”, zdarza się czasami osobnik "beta", a nawet osobnik "omega" (np. J.Gowin), tj.osobnik czasowo odsunięty od stada. „Wysoki status w grupie (partii - watahy) oznacza pierwszeństwo w dostępie do jedzenia”. Mamy więc organizujące się partyjne watahy, polujące na nic nie przeczuwające owieczki, gdzie podział łupów jest z góry ustalony, tak w sensie dopuszczonych do "owieczek" watah (wyborcy mogą ustalić li tylko pierwszeństwo danej watahy), jak i w ramach danej watahy. Mamy też doradców tych watah oraz „opiniotwórców”, wywodzących się z partyjnych "watah" (np. Roman Giertych jako osobnik „omega”). Co cztery lata mamy więc jako Polacy wybór na urządzanym "castingu watah", która wataha ma nas pilnować, tuczyć lub odchudzać i strzyc (w rządzeniu watah nie chodzi o dobro "owieczki" ale o dobro watahy - czyli o lepszy lub gorszy wypas i lepsze lub gorsze strzyżenie). Watahy raczej się wzajemnie nie niszczą, bo trzeba mieć czas na zjedzenie i przetrawienie upolowanej wcześniej zdobyczy (casus SLD). Zdarza się grożenie ("dorżniemy tę watahę" - R.Sikorski) ale to pomruki przy naruszeniu pierwszeństwa do posiłku przez inną watahę, która wypadła gorzej w "castingu wyborczym". By system był domknięty, zamiast Króla mamy partyjnego Prezydenta (ex członka "watahy") stojącego przede wszystkim na straży ustroju partyjnych watah (by się nie zagryzły i by nikt spoza watahy nie przejął władzy nad "owieczkami"). Tak opisany wyżej ustrój nie pozwala na stwierdzenie, że mamy obecnie "państwo polskie". Państwo to twór naturalny, gdzie dana społeczność narodowa organizuje się we władztwo przedstawicielskie, by nastąpił sprawiedliwy podział ról wynikający z poszczególnych uzdolnień i talentów każdego członka społeczności,, a przede wszystkim by zapewnić całej społeczności i każdemu z osobna członkowi bezpieczeństwo, wolność osobistą i sprawiedliwy podział wytworzonych dóbr i usług. Państwo zorganizowane zaś w sposób "watahy-owieczki" przypomina raczej "farmę hodowlaną", gdzie farmerowi nie chodzi o dobro jednostki, ale o jej chów dla własnej korzyści. Stąd mamy, zamiast wychowywania dzieci przez państwo - hodowanie dzieci przez "państwo", itd. Czy jednak na pewno nie ma alternatywy dla tak zezwierzęcego ustroju państwa? 17 maj 2013 - Wojciech Edward Leszczyński CZY KAPITALIZM MUSI OZNACZAĆ KRYZYS? Problem wiecznego kryzysu świata kapitalistycznego znany jest od dawna. Najpierw w 1634 roku wybuchła w Niderlandach afera tulipanowa jako klasyczny efekt spekulacji nic nie wartym towarem (cebulki tulipanów). To zjawisko nazywane dzisiaj piramidą finansową wykreowało osobników typu finansista hochsztapler. W XVIII wieku, we Francji, niejaki Jacques Nacker - minister finansów Francji nazywany wówczas generalnym kontrolerem finansów był tym, który jako jeden z pierwszych MINISTRÓW FINANSÓW ratował dzień dzisiejszy za cenę jutrzejszej katastrofy. Metoda była prosta: nie liczyć na zrównoważenie budżetu, nie czynić go sprawiedliwym (budżet) ale pożyczać od bankierów, pożyczać, pożyczać... DO KOŃCA. Obecne usytuowanie Ministra Skarbu i Ministra Finansów w ramach partyjnego Rządu to błąd. Minister Finansów, a szczególnie Minister Skarbu powinni być, tak jak Prezes Banku emitującego pieniądz - NIEZALEŻNI. W przeciwnym przypadku Minister Finansów & Minister Skarbu są li tylko dostarczycielami pieniędzy dla Rządu. W ten sposób Rząd staje się KREDYTOBIORCĄ kredytu, który ma spłacać Naród. Oczywiście głównym konsumentem i beneficjentem takiego KREDYTU jest sam Rząd. Nie wydaje mi się możliwe by Naród przegłosował w referendum zgodę na zadłużanie. Wynik referendum byłby taki, że Naród wolałby żyć skromnie ale za swoje. Naród swoje ale Rząd wie lepiej. Pieniądze bankowców zamiast trafiać do sektora produkcji i usług trafiają więc do nieodpowiedzialnych Rządów, które następnie je marnotrawią i przejadają. Prawdziwy problem obecnego świata kapitalistycznego, nazywanego eufemistycznie (ten problem) "KRYZYSEM" to przesuniecie nacisku ze sfery kapitalizmu produkcji i kapitalizmu usług na sferę kapitalizmu bankowego czyli POŻYCZEK DLA RZĄDÓW I SPEKULACJI NA GIEŁDZIE. Czy można to zmienić? Można. Jak? Pytać mądrych i roztropnych. 14 maj 2013 - Wojciech Edward Leszczyński CZY MOŻNA UNIEWINNIAĆ WINNYCH? Problem "owoców zatrutego drzewa" należy rozpatrywać w kontekście deliktu (popełnienia czynu zabronionego) oraz kary. Na pewno uniewinnianie człowieka, co do którego sąd nie ma wątpliwości, że jest winny popełnionego czynu zabronionego jest niesprawiedliwe, tak społecznie, jak wobec samego sprawcy. Przede wszystkim, jest jednak nielogiczne (bezrozumne). Prawo naturalne domaga się bowiem od winy zadośćuczynienia znanego jako kara. Kara nie tylko spełnia wymóg zadośćuczynienia ale oczyszczenia (odkupienia winy) się sprawcy od winy po odbyciu kary. Uniewinniając osobę winną z powodu dowodów zdobytych nielegalnie ale bezspornie dowodzących winę, nakłada się na osobę "uniewinnioną" karę wiecznej infamii bez możliwości jej zatarcia. Osoba taka jest więc ukarana najgorszą z kar mimo, że formalnie jest uniewinniona. Taka osoba ma wszelkie prawo podać państwo polskie o odszkodowanie i zadośćuczynienie za nie uznanie jej winną, mimo oczywistych dowodów (sic!) tj. za obarczenie jej skutkami infamii . Tak więc, logiczne i słuszne byłoby uznawanie takich osób za winne popełnionego czynu ale odstępowanie od wymierzenia im kary. Wina jest bowiem skutkiem prawa naturalnego tj. skutkiem popełnienia czynu zabronionego, a kara (określona kodeksowo) jest skutkiem prawa stanowionego, wymagającego "czystych" dowodów winy. Doprowadzamy obecnie do kategorii sprawców: niewinny winny, co urąga rozumowi ludzkiemu. 30 kwietnia 2013 - Wojciech Edward Leszczyński JAK KONTROLOWAĆ SĄDY? Najwłaściwszym sposobem kontroli wyroków sądowych są: rzeczywista jawność postępowania i właściwa konfiguracja i rola Sądu Kasacyjnego. Sąd ten winien być umiejscowiony poza Warszawą (Piotrków lub Lublin), a wybory jego składu, na określone kadencje (z gwarancją dożywotniego wynagrodzenia po skończonej kadencji), winny być powszechne lub dokonywane przez Sejm elekcyjny (bezpartyjny Sejm do nominacji na stanowiska publiczne). Kasacja wyroku to wytyk dla sędziego. Dwie kasacje w roku = złożenie sędziego z urzędu, dożywotnio lub na określony czas. Dostępność obywatela do Sądu Kasacyjnego winna być pełna - bez żadnych opłat i bez konieczności przymusu adwokackiego. Obecnie, dla skarżącego występuje przymus adwokacki ale jednocześnie adwokat czy radca prawny może odmówić skarżącemu napisanie skargi kasacyjnej (sic!). Ta kuriozalna sytuacja to układ zamknięty, by skrzywdzony podsądny miał zagwarantowane fasadowe prawo do skargi kasacyjnej ale by w praktyce nie mógł (gdy skarga narusza układ lub partykularne interesy) z niego skorzystać. W obecnym ustroju sądownictwa problemem jest fakt, że rażąco niesprawiedliwe wyroki (często jako efekt ostentacyjnego bezprawia sędziów) znajdują się cały czas w zamkniętym kręgu tj. w ramach samego, korporacyjnego sądownictwa (cosa nostra - nasza rzecz). Często jest to krąg interesów samych sędziów. Kontrola sędziów bez mocy sprawczej - kasacyjnej jest li tylko rozszerzaniem układu zamkniętego i instrumentem wewnętrznej walki o pozycję konkretnych sędziów w tym układzie. Podobnie jak kiedyś „zgodnie z prawem” sądzono „żołnierzy wyklętych”, tak obecnie sądzi się „zgodnie z prawem” wielu Obywateli III RP, którym to Obywatelom historia nada kiedyś przydomek „obywateli wyklętych”. Mądry Polak po szkodzie! 26 kwietnia 2013 - Wojciech Edward Leszczyński EKSPERYMENT USTROJOWY DOKONYWANY NA POLAKACH TRWA NADAL! Przyjęcie modelu prezydenckiego w Polsce, to ślepe naśladownictwo modelu ustrojowego USA, który jako konsekwencja secesji od korony (monarchii) brytyjskiej i francuskiej był jej logicznym następstwem. Wolnomularze (ateiści) postanowili zrobić konkurencję religijnej monarchii. Dalej sprawy potoczyły się już szybko: rewolucja francuska i etap libertyński, zdominowany przez masonów europejskich (Napoleon też był masonem). W praktyce, obecni prezydenci republik europejskich nowego typu, bo rządzonych przez przedstawicieli partyjnych tłumów - pospólstwa, są fasadą i gwarancją populistycznych rządów partyjnego motłochu. Stąd tworzy się pseudomonarchizm nazywany ustrojem prezydenckim, by dwór monarszy nowego, bo partyjnego typu (prezydent jako partyjny król) akceptował bez szemrania poczynania takich partyjnych pseudorządów. To musi kosztować! Nasz Prezydent w wydatkach (kosztach dworu prezydenckiego) prześcignął już prawdziwe monarchie, pełniąc tak naprawdę rolę partyjnego „notariusza” poczynań partyjnego Rządu. Polska z tysiącletnią tradycją królewską, przyjęła w 1918 roku (warunek niepodległości) model ustrojowy proweniencji masońskiego ustroju USA (z kadencyjnym Prezydentem zamiast dożywotnim, katolickim Królem) i konstytucją wzorowaną wprost na konstytucji francuskiej (rządy motłochu bez wcześniej zamordowanego Króla – Ludwika XVI – prawnuczka polskiego Króla Stanisława Leszczyńskiego), czyli przejmując nolens volens dziedzictwo rewolucji francuskiej, inspirowanej wydarzeniami w Ameryce Północnej XVIII wieku. Ustrój masoński pasuje do katolickiej Polski jak wół do karety. Szkoda, że Polacy od czasów Króla-masona Stanisława Poniatowskiego (z przerwą rozbiorową spowodowaną opamiętaniem, wyrażonym w Konstytucji 3-Maja) są poddawani nadal eksperymentowi ustrojowemu, który nie ma prawa w Polsce się udać. Na siłę dopasowuje się bowiem Polaków do koncepcyjnego, ideologicznego, utopijnego ustroju (dyktatura proletariatu zastąpiona następnie na dyktaturą partyjnego motłochu), zamiast ustrój państwa dopasować do charakteru Polaków. Gdy na siłę każe się rękom wykonywać zadania głowy i vice versa skutek dla korpusu musi być opłakany. 14 kwietnia 2013 - Wojciech Edward Leszczyński JAK FINANSOWAĆ TELEWIZJĘ PUBLICZNĄ? Telewizja publiczna powinna zapewniać programy informacyjne, publicystyczne, edukacyjne, promujące kulturę wyższą - wszystko bez reklam stricte komercyjnych. Zamiast reklam typowo komercyjnych, winny być reklamy-ogłoszenia o ważnych wydarzeniach ze świata kultury, nauki itp. Kto dziś promuje teatr, filharmonię, operę, ciekawą książkę, kongresy naukowe? Same reklamy upodabniają telewizję publiczną do telewizji komercyjnych, z korzyścią dla tych ostatnich. Z jednej strony odbierają im bowiem część tortu reklamowego, ale z drugiej strony, przesuwają w ich kierunku widownię (która nie widzi różnicy), co powoduje, że cena za reklamę w stacjach komercyjnych rośnie. Per saldo, reklamy komercyjne w telewizji publicznej, wspierają telewizje komercyjne. Czy może istnieć telewizja publiczna bez reklam? Oczywiście, że może! Są przecież telewizje komercyjne bez reklam. Abonament telewizyjny powinien być powszechny i łatwo ściągalny (być może określony odpis z PIT i CIT). Znikłaby biurokracja abonamentowa i telewizja byłaby zainteresowana, by ludzie się bogacili. Obecnie, czy się w telewizji stoi, czy się leży, telewizji się należy. Misyjność telewizji publicznej należy powiązać z bodźcem ekonomicznym. Więcej ludzi pracuje, więcej zarabia - większe wpływy i vice-versa. Obecna telewizja publiczna często zarabia na wciskaniu kitu i ciemnoty tym, co ją utrzymują. 04 kwietnia 2013 - Wojciech Edward Leszczyński CZY PLATFORMA OBYWATELSKA TO PARTIA ANALFABETÓW USTROJOWYCH? Drużyna piłkarska (z szerokim zapleczem) vel partia polityczna "PO" zapewne zna regulamin-zasady gry w piłkę nożną ale wypadałoby, rządząc Polakami, poznać zasady ustrojowe nowoczesnego (od czasów Monteskiusza, a jeszcze wcześniej Grzegorza Wielkiego) państwa. RZĄD JEST TO WŁADZA WYKONAWCZA, KTÓRA WYKONUJE USTAWY.. OD TWORZENIA USTAW JEST SEJM, SENAT I PREZYDENT. Przyjęcie przez obecny Rząd projektu ustawy (dowolnej), to lekceważenie pryncypium ustrojowego (prawa kardynalnego) tj. zasady trójpodziału władz. Pisanie Ustaw przez Rząd, czyli ministrów, cofa nas w głębokie średniowiecze. By Panom polityko-piłkarzom z „PO” przedstawić problem jaskrawo, posłużę się piłkarskim przykładem. Ustawa rządowa, to tak, jakby bramkarz przebiegł z piłką pod pachą przez całe boisko i ręką wrzucił ją do bramki przeciwnika. CZY NALEŻY TAKI „STRZAŁ” UZNAĆ ZA GOLA. Jeśli nie, to dlaczego uznajemy Ustawy pisane przez Rząd? 04 kwietnia 2013 - Wojciech Edward Leszczyński PROBLEM POLSKIEJ INNOWACYJNOŚCI Innowacyjność to pomysł. Co ciekawe, dawniej pomysł nazywano przemysłem. Innowacyjność to więc przemysł; po dzisiejszemu to gałąź przemysłu. Cała wartość dodana, w uproszczeniu zysk, zawarte są w innowacyjności. Bez innowacyjności nie ma przewagi konkurencyjnej. Polski problem, niby braku innowacyjności jest problemem gdzie polska innowacyjność znajduje ujście, gdzie się lokuje? Innowacyjność Polski in gremium nie istnieje. Innowacyjni są poszczególni ludzie lub zespoły ludzi. Sarmaci zawsze byli innowacyjni i kreatywni. Stąd obecna innowacyjność Polaków znalazła swoje miejsce za granicą (emigracja) lub w zagranicznych korporacjach. To nie przypadek, że wiele korporacji zagranicznych ulokowało swoje centra badawczo-rozwojowe w Polsce. To one przyciągają innowacyjnych Polaków i zamieniają te innowacje na innowacyjność poszczególnych korporacji, często po drodze denacjonalizując pochodzenie innowacyjności lub ukrywając źródło jej pochodzenia. Stąd mówimy, że niemiecka korporacja "X" jest innowacyjna, mimo, że konkretne wynalazki czy innowacje w tej korporacji wprowadził tam konkretny z imienia i nazwiska Polak. Trudno oceniać, czy to źle, czy dobrze. Tak naprawdę kluczowe znaczenie dla Narodu ma innowacyjność w armii, w wyposażeniu wojska w innowacyjny sprzęt. Tak robią Rosjanie. Odpuścili innowacyjność "cywilną" na rzecz innowacyjności "wojskowej". Dzięki temu mogą docelowo przejąć innowacyjność "cywilną". Problemem Polski (ale nie tragedią) jest fakt, że polski przemysł zbrojeniowy jest niedoceniany przez rządzących od strony innowacyjności. Myślę, że to się zmieni. Wtedy nie martwmy się brakiem stricte polskiej, "cywilnej" innowacyjności. 31 marca 2013 - Wojciech Edward Leszczyński FASADOWA DEMOKRACJA = FASADOWE PAŃSTWO Decentralizacja i rozdrobnienie sądów to działanie wbrew społeczeństwu, wbrew dobru wspólnemu, wbrew interesowi publicznemu, wbrew sprawiedliwości. Przecież wiadomo, że sądzenie osób w miasteczku X to często "lincz" sądowy (zemsta sądowa, sądowy podział łupów, itp.) lokalnej społeczności na podsądnym. Wszyscy wszystkich tam znają, a sąd jest de facto instytucją lokalnej władzy za publiczne pieniądze. Osiągniecie w takim sądzie stanu niezależnego i bezstronnego sędziego jest utopią. Dawniej za Najj. Rzeczypospolitej (kilka razy większej niż obecnie) były dwa sądy, w Piotrkowie i Lublinie. Nikomu do głowy nie przychodziło to zmieniać. Obecne sądy rejonowe są de facto sądami grodzkimi (miejskimi, lokalnymi), a nie sądami powszechnymi. Więc, by to zmienić należy powołać jeden sąd rejonowy w mieście wojewódzkim i kilka sądów apelacyjnych (w regionach). Oczywiście, sądy w sensie struktury może mieć każde miasto (ewentualne sesje wyjazdowe sądów). Taka organizacja zmniejszyłaby obecną biurokrację sądową o 90%. A przede wszystkim zapewniłaby konstytucyjne atrybuty sądu – niezależność, bezstronność (o niezawisłości świadomie nie piszę). Tymczasem obecnie chce się podsądnemu zapewnić bliskość sądu ale nie dostępność do sądu. Chce się zapewnić prawo widzenia sądu, a nie prawo do sądu. Chce się zapewnić szybki dojazd do sądu ale nie szybki proces (przewód) sądowy. Chce się zapewnić wyrok, a nie sprawiedliwy wyrok. Nie ukrywajmy! AD 2013 mamy fikcję władz: ustawodawczej i wykonawczej, a teraz usilnie się ktoś stara, by i władza sądownicza stała się całkowitą fikcją (dążenie do idealnej fikcji - sic). Oczywiście fasady, pozory są zachowane. Że to niby dla dobra obywateli (czyżby?). Następne populistyczne hasło: w każdym mieście więzienie, uniwersytet, itd. POZWALAMY, BY NA NASZYCH OCZACH BUDOWANO PAŃSTWO-WYDMUSZKĘ. BY BUDOWANO WYŁĄCZNIE FASADĘ PAŃSTWA. Fasadowa demokracja buduje fasadowe państwo. To skądinąd logiczne. 13 marca 2013 - Wojciech Edward Leszczyński KIDNAPING SĄDOWY! Zarząd Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia" , fatalnie pojmuje niezawisłość i niezależność oraz bezstronność sędziów. Czy morderstwa sądowe lat 1945-1953 na polskich patriotach podlegają też pod niezależność, itd.? Sędziowie muszą być oceniani pod kątem właściwego stosowania prawa, zgodnie z zasadą Justis - słuszność. Nie wszystko co lex jest zgodne z justis. Bezprawne (pod pozorem prawa) odbieranie rodzicom dzieci jest zwykłym kidnapingiem sądowym. Błędy i rażące nadużycia sędziów nie mogą szukać schronienia pod immunitetem i hasłami typu niezależność, niezawisłość. Głupota sędziów nie może być niezawisła. Dawniej powołane były Sądy Sejmowe oraz Trybunały Koronne do sądzenia m.in. sędziów. Był też Król, który miał prawo składać z urzędu sędziów, a nie tylko ich powoływać (swoiste curiosum - obecnie Prezydent powołuje sędziów ale nie może ich "odwołać"). Lepiej od polskich sędziów mają tylko święte krowy w Indiach. W II Rzeczypospolitej na przeciwległej ścianie do składu sędziowskiego wisiał krzyż i napis: "Sprawiedliwość Waszą sądzić będę". Dziś sędziowie nawet Boga się nie boją. Z taką sprawiedliwością jak obecna żadne państwo długo się nie ostoi. 08 marca 2013 - Wojciech Edward Leszczyński TUSK! WRACAJ NA POKŁAD! Pamiętamy tragedię "Concordii" i ewakuację kapitana Schettino oraz przywołanie go przez kapitanat portu: "Schettino! Wracaj na pokład! Tam giną ludzie! Donald Tusk zdaje się, na wzór kapitana Schettino, obmyślać plan, jak spuścić szalupę i jako pierwszy ewakuować się z tonącej, ograbionej doszczętnie Polski, z nienormalnymi na pokładzie (Jego zdaniem) Polakami (polskość to nienormalność). Donaldzie Tusk! Zostań na pokładzie! Tam giną ludzie! Ratuj ich! Jak honorowy kapitan, powinieneś ostatni opuścić tonący okręt lub dopłynąć do portu i oddać się dobrowolnie w ręce sprawiedliwości. Przecież dobrze wiecie, jako "PO", coście codziennie robili Polakom. 26 luty 2013 - Wojciech Edward Leszczyński RZĄD TECHNICZNY CZY KONSTYTUCYJNY? Sejm jest tak przesiąknięty partiami politycznymi i partyjniactwem, a władza wykonawcza (Rząd) tak ustrojowo wypaczony (Posłowie są jednocześnie członkami Rządu), że art. 10 Konstytucji o rozdzielności władz jest fikcją. Pozytywnie więc, zaskakuje projekt PiS o konstruktywnym votum nieufności i ponadpartyjnym (bezpartyjnym) Rządzie, co powinno być w świetle art. 10 Konstytucji i w świetle unikania konfliktu interesów w działalności publicznej (zasada incompatibilitas) normalnością, a nie jest. Partie i frakcje polityczne znajdujące się w Sejmie udają, że art. 10 Konstytucji jest im nieznany. Stąd nazywają projekt Rządu konstytucyjnego prof. Glińskiego jako Rząd "techniczny". Czyli to co jest normalne, przedstawia się społeczeństwu jako "protezę", a niekonstytucyjne rządy partyjne (zmiksowana władza ustawodawcza z wykonawczą), przedstawia się jako rządy normalne. Ziobryści desygnując Posła Cymańskiego na Premiera, widać nie rozumieją problemu, co to jest konstytucyjny Rząd. Wystarczyłoby przeczytać Konstytucję 3 Maja, gdzie Poseł wchodzący do władzy wykonawczej (do Rządu) tracił automatycznie mandat poselski i nie miał prawa bez zgody Sejmu pojawić się w Sejmie. Nasi przodkowie monteskiuszowską rozdzielność władz rozumieli właściwie. Dziś mamy sytuację, że zamiast Sejmu kontrolującego Rząd, mamy Rząd kontrolujący Sejm i Senat. Zamiast ustaw sejmowych, mamy ustawy rządowe, poddawane przez Rząd pod głosowanie Sejmu i Senatu (maszynka do głosowania). Paranoja stała się normalnością (ogon kręci psem). Szkoda, że inicjatywa prof. Glińskiego nie jest powszechnie zrozumiana jako przełom w rządzeniu państwem; że jest to przełom w rządzeniu od roku 1918. Oczywiście, sejmowi, partyjni sybaryci nie pozwolą, by Rząd był faktycznie, a nie na niby niezależny (w sensie bezpartyjności i złożony z nie-Posłów, bo funkcja kontrolna Sejmu pozostaje) od Sejmu, by zajął się rzeczywistym a nie pozorowanym rządzeniem. WIELKA SZKODA DLA POLSKI! 26 luty 2013 - Wojciech Edward Leszczyński DONALD "de" TUSK Rządzenie to wielka sztuka, pod warunkiem, że efektem rządzenia jest rządność. Przyjęło się u nas, od czasów Manifestu PKWN 1945 roku , że rządzić Rzeczypospolitą może proletariat (robotnicy najemni). Przy pomocy przyjaciół Moskali (i nie tylko) odwróciliśmy naturalny porządek rzeczy tzn, że mózg odpowiada za myślenie, a ręce za wykonywane czynności. Na miejsce kapitalistów wsadzono proletariat, a kapitalistów i właścicieli ziemskich pogoniono do roboty (wersja soft). Czyli konie na kozły do powożenia, a woźnice do dyszla! Trwa to do do dziś, ku uciesze mądrzejszej części świata. Donald Tusk, malarz kominów, historyk szkolny, został "zawezwany" przez "proletariat" do wiekopomnej roku rządzenia Polakami. Zlikwidowano milicję obywatelską jako skompromitowaną formację złożoną ze społeczników-robotników, a powstała platforma obywatelska - partia złożona z pospólstwa umiejącego dość dobrze grać w piłkę (ciekawa rekomendacja do rządzenia). Efekt rządzenia przez tych "wybranych" jest żałosny. Państwo zostało zmonopolizowane przez jedną partię. Sejm, Senat stały sie "Teatrem Marionetek" sp. z o.o. z Posłami i Senatorami - pracownikami z podstawowym zakresem obowiązków: przestrzeganie dyscypliny partyjnej (umiejętność podnoszenia ręki i wciskania guzika na komendę prezesa). Interes partyjny dominuje nad interesem publicznym. Donald Tusk stał się Donaldem "de" Tuskiem nie dlatego, że jest podobny do Roberta de Niro ale dlatego, że postanowił prawie wszystko w Polsce "de": deindustrializować, dechrystianizować, deedukować, demoralizować, depopulować, demilitaryzować, demontować państwo itd. Obecnie wystraszony, boi się przekazać ster profesjonaliście – prof. Glińskiemu. Wolałby go przekazać pospólstwu europejskiemu. Ciemnogród zawsze bał się Oświecenia. Propozycja powołania przez PiS bezpartyjnego Rządu fachowców jest przywracaniem naturalnego porządku rzeczy i wyrazem poszanowania art.10 Konstytucji - tzn. niezależności i rozdzielności władz: sądowniczej, ustawodawczej i wykonawczej. Obecnie to nie Sejm kontroluje Rząd a vice versa. To nie Sejm opracowuje Ustawy, a Rząd (sic!). Mamy anormalny ustrój państwa. Platforma obywatelska z mozołem buduje najgorszy z możliwych ustrojów - klasyczną ochlokrację (partiokrację) - rządy partyjnego tłumu. Nawet za Sasów, nie było państwo nasze tak postawione na głowie jak obecnie; wszystkie Sejmy były zrywane (nie było przynajmniej takiej fikcji parlamentaryzmu jak obecnie). 24 luty 2013 - Wojciech Edward Leszczyński ARKA TUSKA Tłum funkcjonariuszy partyjnych, nazywających siebie in gremium "Platforma Obywatelska" realizuje klasyczny skok na władzę z tzw. syndromem "wciągniętej drabiny na dach", czyli "teraz ... my tu rządzimy i wara reszcie Polaków od naszej władzy!" Lider tej formacji obrażający Polaków, nazywając naszą przyrodzoną cechę narodowościową jako nienormalność (jest to rasizm w czystej postaci, gdyby funkcjonariusz publiczny w USA powiedział, że bycie amerykaninem lub afroamerykaninem to nienormalność zostałby wykluczony z życia publicznego natychmiast na całe życie) buduje z mozołem, acz skutecznie, nie platformę ale arkę i nie obywatelską ale partyjną. My Polacy jesteśmy wobec takich kreatur jak Donald Tusk tolerancyjni. Tolerujemy obelgi kierowane wobec nas od osób, które karmimy i utrzymujemy. "Arka Tuska" planuje pozostać na powierzchni po potopie platformerskim jaki już nas zalewa. Gdyby ludzie na tej "arce" znali choć trochę historii Najjaśniejszej Rzeczypospolitej wiedzieliby, że sami sobie gotują nieciekawy los. Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyjemy platformerski. 22 luty 2013 - Wojciech Edward Leszczyński PO PIERWSZE LOGIKA, GŁUPCZE! PAKT FISKALNY ? TAK! ALE DLA RZĄDZĄCYCH - NIE DLA PAŃSTW! Od wielu, wielu lat Nieszczęśliwa Rzeczypospolita jest rządzona przez bezrozumny, partyjny motłoch. Obecnie na fali jest temat tzw. "paktu fiskalnego" jaki Unia Europejska narzuca swoim członkom operującym walutą EURO. Od razu do tego paktu walutowego, mimo operowania PLN, akces zgłosił Premier Rządu RP Donald Tusk. Najmocniejszym ogniwem obecnych (pseudo) rządów jest NBP, moim zdaniem w miarę (pożyczka do UE była głupotą) właściwie dbający o polską walutę. Donald Tusk chciałby, aby o deficycie budżetowym Nieszczęśliwej Rzeczypospolitej decydowali urzędnicy z Brukseli, a nie Rząd RP. Ponieważ (pseudo) Rząd Donalda Tuska to klasyczny deficytoman (Rząd nie potrafiący żyć bez zaciągania długu), to jako Pierwszy Minister tego uzależnionego od pożyczanych pieniędzy Rządu, pragnie się zapisać w imieniu... polskiego narodu na odwyk do "kliniki terapeutycznej" w Brukseli - leczącej jakoby państwa uzależnione od chronicznego deficytu. Logika podpowiada, że deficytu nie robią państwa ale rządzący nimi ludzie. Tak więc należałoby zapisać ludzi, a nie państwa na odwyk życia na kredyt. Donald Tusk cynicznie chce, za świadomie robione nadal przez siebie i swoją partyjną watahę deficyty (zaciągane pożyczki), karać... oszczędnych Polaków, czyli cygan (PO) zawini, kowala (Polaka) powieszą. Tusk i Jego partyjna wataha będą robili deficyty, a kary nakładane przez UE za nadmierny deficyt, będą płacili Polacy. Rażąca obraza logiki! W praktyce będzie to wyglądało tak: Donald Tusk i jego partyjna wataha będą jak szaleni jeździli samochodami po drogach naszpikowanych radarami, przez siebie zainstalowanymi, a mandaty za zbyt szybka jazdę Donalda Tuska i jego partyjnej watahy, będą wysyłane... Polakom jeżdżącym prawidłowo. Pakt fiskalny? Tak! Ale dla rządzących, nie państw! 19 luty 2013 - Wojciech Edward Leszczyński NARÓD TO SUMA POSZCZEGÓLNYCH RODÓW - ROZUMIEJĄCYCH SIĘ RODZIN. Rody to genealogia, to pewien specyficzny genotyp. Słoń afrykański różni się od słonia indyjskiego. Historycznie, za Rzeczypospolitej szlacheckiej, Naród polski miał GŁOWĘ i resztę członków. Od czasów saskich (od 1696 roku) Głowa Rzeczypospolitej była konsekwentnie unicestwiania. Wszelkie represje i prześladowania dotytczyły elity Rzeczypospolitej i wstawiania w to miejsce kanalii. To co nie zrobili Sasi, zaborcy, Hitler, żywioł sowiecki i postsowiecki, dokonuje się obecnie. Parabank "X" nie jest problemem wobec paraSejmu, paraSenatu, paraRządu czy paraPrezydenta i innych „para” czyli farbowanych lisów. Jeśli Naród ma przetrwać, to wyłącznie dzięki najzacniejszym rodom - rodzinom. Nie dziwi więc atak na rodzinę, bo wprost jest to atak na NARÓD. Próbuje stworzyć się paraRodzinę czyli paraNaród polski. By odnowić gatunek ginącej rośliny czy zwierzęcia szuka się najlepszego z ostatnich, osobnika do przewodnictwa i reprodukcji. Musimy sobie powiedzieć prawdę: Naród polski jest ginącym, świadomie wyniszczanym narodem, bo postępuje się z Nim odwrotnie (inżynieria społeczna). Wybiera się do przewodnictwa „STADA” świadomie najsłabsze jednostki. Jest jednak nadzieja. Naród polski jest zahartowany w boju o wolność; nie lubi żyć bezpiecznie jako niewolnik; woli żyć niebezpiecznie jako wolny. Amerykańskie tezy, że lepiej być czerwonym niż martwym w Rzeczypospolitej nie znajdą nigdy powszechnego uznania. Ten Naród (polski) genetycznie tak ma. Obecne próby niszczenia Polaków przez paraPolaków skazane są na kleskę. I zapewne nie da się polski Naród nabrać na kolejny okrągły stół. Przyjdzie czas odsiewać kąkol od pszenicy. 02 luty 2013 - Wojciech Edward Leszczyński ILE KOSZTUJĄ ŁZY LUDZKIE? A propos bezprawnie pobranej kwoty przez Komornika od nie-dłużnika. Rzeczywistym problemem są niekonstytucyjne tzw. sądowe "NAKAZY ZAPŁATY". Często wydawane są one zaocznie, bo korporacyjni Pełnomocnicy podają świadomie fałszywe adresy zamieszkiwania dłużników lub niby dłużników. Egzekucja - to kolejne ogniwo ewentualnych nadużyć. W tym konkretnym przypadku, Pełnomocnik podający fałszywy Pesel Komornikowi powinien za poświadczenie nieprawdy przesiedzieć z 10 lat w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Jadwiga, która "cywilizowała" Jagiełłę, w sytuacji gdy Jagiełło-mąż bezprawnie zagarnął mienie chłopskie, nakazała Mu zwrócić je chłopom. Po dokonaniu zwrotu Jagiełło stwierdził,, że w takiej sytuacji "nic się nie stało". Jadwiga odparła: "a ile kosztują łzy ludzkie?" 28 stycznia 2013 - Wojciech Edward Leszczyński DEREGULACJA CZY DEMONTAŻ? Deregulacja zawodów korporacyjnych winna iść w parze z profesjonalnym nadzorem społecznym nad zawodami zaufania publicznego. Sędziowie, notariusze, adwokaci etc. mogą się zrzeszać ale nie powinni się sami oceniać i sądzić. Do tego winny być powołane niezależne instytucje społeczne typu trybunalskiego i regulacyjnego, obsadzane przez SEJM elekcyjny za kontrasygnatą Prezydenta (Króla). Obecny system na naszych oczach degeneruje wolne zawody, chronione za podwójną gardą, immunitetu i własnych sądów dyscyplinarnych (korporacyjnych). Liberalizacja zawodów zaufania publicznego bez rzeczywistego nadzoru społecznego spowoduje katastrofę w postaci inflacji zawodowej (popsucia zawodu). Należy pamiętać, że gorszy pieniądz wypiera lepszy o ile nikt nie dba o wartość pieniądza. Niech "partacz" i mistrz konkurują ale na jasno określonych zasadach wykonywania zawodu i z jasno określoną odpowiedzialnością za błędy w sztuce. Kluczem więc do deregulacji zawodów jest właściwy NADZÓR. 25 stycznia 2013 - Wojciech Edward Leszczyński CZY W POLSCE AD 2013 JEST PRAWICA CZY PSEUDOPRAWICA? Ciekawy jestem czy przeciętny Polak zna genezę podziału systemu partyjnego na: prawicę, lewicę i centrum. Mogę przypomnieć! Otóż podział ten nastąpił podczas rewolucji francuskiej i zwołania przez Króla Francji Ludwika XVI (nota bene, wnuczka Królowej Francji Marii Leszczyńskiej i prawnuczka polskiego Króla Stanisława Leszczyńskiego) Stanów Generalnych (ichniego Sejmu) zamienionego w Zgromadzenie Narodowe. Szybko ten francuski "Sejm" spolaryzował się dosłownie na prawicę, czyli część sali zajmowanej przez rojalistów (zwolenników Króla) oraz lewicę, czyli część sali zajmowanej przez Jakobinów, ewoluujących w kierunku Komuny Paryskiej. Środek sali nazywano "bagnem". Nie wydaje mi się, by "nasza prawica" była monarchistyczna. Tym samym, musimy mieć świadomość, że polska scena partyjna vel sejmowa, to typowa LEWICA podzielona co najwyżej na "lewicę prawą" vel Żyrondyści i "lewicę lewą" vel Jakobini. Środek zajmuje typowa „Komuna Paryska” czyli "lewica ekstremalna". Znający historię wiedzą, że „lewica” francuska wzięła wówczas górę nad „pawicą” i niepodzielnie władzę przejęła ostatecznie... „Komuna Paryska”. Jedną z pierwszych decyzji tej "formacji" było zgilotynowanie Króla i Królowej (Maria Antonina), by prawica nie miała czego bronić. Sądzono, że rojalizm (prawdziwa prawica) bez króla nie ma przyszłości. Nasza Konstytucja Marcowa z 1921 roku jest kalką „dorobku konstytucyjnego” francuskich rewolucjonistów. Upadaliśmy jako monarchia (republika z królem), a powstaliśmy jako "czysta republika" tj. republika bez króla (lustrzany system francuski). Tym samym stronnictwa pro-królewskie straciły rację bytu. Dzisiejsza "nasza prawica" musiałaby być rozumiana jako partia pro-prezydencka, a tak nie jest. Reasumując, szermowaniem pojęciem "polska prawica" nie ma racji bytu. Dopóki nie restytuujemy monarchii nie używajmy słowa „prawica”, bo wówczas zabraknie nam właściwej terminologii mimo, że jak dawniej pojawi się problem „inter maiestatem ac libertatem”. 16 stycznia 2013 - Wojciech Edward Leszczyński Z OCHLOKRACJI W DYKTATURĘ "PO" Warto zwrócić uwagę, że już Platon i Arystoteles, jedni z najwybitniejszych umysłów starożytności, poprzez "demokrację" rozumieli "ochlokrację", czyli rządy plebejuszy - najbiedniejszych ale najliczniejszych warstw społecznych. Rządy demokratyczne bogatszych warstw (klasy średniej) nazywali "politea". Jak historia uczy, rządy "ochlokracji" zawsze kończyły się tyranią, a nierzadko terrorem (rewolucja francuska, faszystowska, bolszewicka). Znając te prawidłowości społeczne i konstatując, że rządy "PO" to klasyczne rządy tłumów partyjnych bez przeszłości (klasa plebejuszy, jedno, maksymalnie dwugeneracyjna), to dążenie tego tłumu partyjnego do tyranii (dyktatura partyjna) jest naturalne. Należy bać się następstwa tej tyranii, która musi zakończyć się albo kolejnym stanem wojennym z elementami terroru antynarodowego i negocjowaniem na końcu "pokoju społecznego" z pozostałym przy życiu narodem, rzuconym jednak na kolana,, albo rewolucją antyrządową. Czy można temu zapobiec? Jeśli "PO" się nie samoograniczy (nic na to nie wskazuje) i jeżeli Trybunał Konstytucyjny w porę nie zareaguje, może być za późno. Klasyczna próba partyjnego tłumu, odmiany plebejskiej, przejścia z ochlokracji do fazy dyktatury miała miejsce ostatnio we Francji, z próbą wprowadzenia 75% podatku dla najbogatszych. Na szczęście zainterweniował tamtejszy Trybunał Konstytucyjny. W Polsce stoimy przed tym krokiem, które niebawem spróbuje dokonać "PO" (sprawdzenie "wytrzymałości materiału"), bo taka jest natura działania rządów tłumu. Nasza Fundacja, statutowo zajmująca się rządnością, przestrzega od dawna przed rządami ochlokracji partyjnej ale póki co, media i nasz Trybunał Konstytucyjny milczą. Żeby tylko nie było jak zawsze: "mądry Polak po szkodzie". 03 stycznia 2013 - Wojciech Edward Leszczyński OSZUSTWO, PARAOSZUSTWO, PARTIA POLITYCZNA. Granica między klasycznym oszustwem, gdzie ofiara nie dostaje nic w zamian (niewłaściwe rozporządzenie mieniem), a paraoszustwem jest coraz cieńsza. Głośna była sprawa pewnego parabanku, a co z parapartiami? Weźmy na przykład oszustwo polegające na powołaniu (przejęciu) partii politycznej w celu dojenia rodaków z pieniędzy. By być członkiem partii politycznej nie potrzeba żadnych, nawet najniższych kwalifikacji (sic!). By zarejestrować partię polityczną wystarczy kilkaset złotych i kilka tysięcy skrzykniętych oszustów. Następny krok to akwizycja w postaci programu wyborczego. Nie ma w polskim prawie kategorii "obietnicy wyborczej", więc można łgać i obiecywać do woli. Nikt nie rozliczy partii, a nawet gdyby, to nie ma na to paragrafu. Odpowiedzialnością za "niedotrzymanie obietnicy wyborczej" (w sytuacji jednoczesnego ograbienia rodaków) jest oderwanie danej partii od koryta i zastąpienie jej inną. I w ten sposób przykład idzie z góry. Gdy taka partia oszustów wygra wybory, to dla reszty oszustów jest wyraźny sygnał: hulaj dusza piekła nie ma. ŻAL TYLKO POLICJI, KTÓRA UGANIA SIĘ ZA OSZUSTAMI-PŁOTKAMI. P.S. Ewentualna zbieżność z działalnością faktycznych partii wyłącznie przypadkowa. 01 stycznia 2013 - Wojciech Edward Leszczyński ILE MAJĄ ZARABIAĆ SĘDZIOWIE W KRYZYSIE? „Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia" (opublikowanie na stronie internetowej dwóch dokumentów dotyczących sytuacji ekonomicznej sądownictwa przyjęte w listopadzie na posiedzeniu Rady Centralnej Międzynarodowego Stowarzyszenia Sędziów, które odbyło się w Waszyngtonie) od dawna zachowuje się jak korporacyjny związek zawodowy sędziów. Chroni przywileje sędziowskie i dba o ekonomiczne interesy sędziów. Organizacja ta, jak i inne stowarzyszenia sędziowskie innych krajów oraz stowarzyszenia międzynarodowe liczą przede wszystkim na to, że przeciętny obywatel i urzędnik nie rozumie roli wymiaru sprawiedliwości w sprokurowaniu (wywołaniu, przyczynieniu się do) kryzysów ekonomicznych lokalnych i międzynarodowych. Codziennie wydawane są tysiące orzeczeń w których konkretny sędzia (sędziowie) najczęściej uważa (ją), że jego (ich) orzeczenie (a) to kropla w morzu orzeczeń i nie ma ono wpływu na całość systemu sprawiedliwości, jako warunku równowagi społecznej. Prawda jest inna. Każde niesprawiedliwe orzeczenie burzy ład i porządek wywołując chaos kończący się kryzysem. Niesprawiedliwymi orzeczeniami wypacza się stosunki społeczne, własnościowe, polityczne itd. Po pewnym czasie mamy karykaturę państwa, społeczeństwa, co rozumiane jest jako kryzys (dysfunkcja). To właśnie sądownictwo winno poprzez sprawiedliwe orzeczenia, zapobiegać a priori dysfunkcjom politycznym, ekonomicznym i innym. To właśnie kryzys rozumiany jako skutek, a nie przyczyna, obnaża przede wszystkim klęskę wymiaru sprawiedliwości jako jednego z głównych sprawców nieszczęścia. Nie da się pokonać tzw. kryzysu, rozumianego jako dysfunkcja, inaczej jak poprzez przywrócenie m.in. sprawiedliwości w danym społeczeństwie. Oczywiście w kryzysie, tak Rząd jak i Sąd się wyżywią. Nie zapobiegnie to jednak zmianie kryzysu w KRYZYS. Jeśli za naganne zachowanie ktoś otrzymuje nagrodę to logiczne, że nic w swojej pracy nie zmieni. Sędziowie muszą zrozumieć, że nie utrzymuje ich państwo ale są na żołdzie Narodu, który w zamian żąda sprawiedliwych i mądrych orzeczeń, zapobiegającym a priori kryzysowi. Jak mawiał Grzegorz Wielki – Papież: „państwo bez sprawiedliwości jest bandą złodziei”. Apel sędziów o zachowanie uposażeń i przywilejów, w sytuacji sprawstwa lub co najmniej pomocnictwa w wywołaniu kryzysu jest apelem nieetycznym. Sądownictwo jest jedną z trzech, monteskiuszowskich władz i nie może odcinać się od efektów jakości swojego władztwa. Ja sugeruję na poważnie od dawna rozpatrzyć problem kasaty dotychczasowych sądów, z zachowaniem praw nabytych sędziów i stworzenie sądownictwa od podstaw. Musi być też organ kontrolny nad pragmatyką sędziowską. Obecne sądownictwo, w większości jest dziedzictwem sądownictwa opresyjnego - prorządowego i jest zdegenerowane do cna. Jest nadal elementem władzy rządowej, a nie władzy przedstawicielskiej Narodu, dbającej o jego interesy. Tego nie da się leczyć. Zachowanie uposażeń sędziów tę degenerację pogłębi. Nie widać w obecnym polskim sądownictwie nawet najmniejszej oznaki refleksji sędziów na temat jakości sądownictwa i wydawanych orzeczeń. 27 grudnia 2012 - Wojciech Edward Leszczyński GŁOS WOLNY WOLNOŚĆ UBEZPIECZAJĄCY Król Stanisław Leszczyński napisał dzieło życia "Głos wolny wolność ubezpieczający". Nie ma prawdziwej wolności bez wolności słowa. Podział na treści prawdziwe-fałszywe, nienawistne-miłosne w celu ograniczenia wolności słowa jest HIPOKRYZJĄ I CYNIZMEM, a co najważniejsze jest ograniczeniem wolności obywatelskiej. Człowiek ma naturalne - przyrodzone prawo do poglądów, do wyrażania opinii itd. Jest to synonim człowieczeństwa CZŁOWIEKA. Inaczej, stajemy się zwierzętami (najpierw niewolnikami). Oczywiście jest problem rzeczywisty, mówienia o kimś nieprawdy ale tu wystarczy kodeks cywilny. Oczywiste kłamstwo powinno być kosztowne dla potwarcy. Tylko zwierzętom np. psom zakładamy kaganiec, by nie tyle nie szczekały, ale żeby nie ugryzły. Zakładanie ludziom kagańca, jest symbolem traktowania człowieka jak zwierzęcia i odebranie Mu przyrodzonej wolności. Jest to również synonimem despotyzmu, a nawet faszyzmu gdzie propaganda zastępuje prawdę, a głosy krytyczne zagłusza się siłą i przemocą. Właśnie w ten sposób do despotycznej władzy doszedł Hitler i inni tyrani. Zaczęło się od prześladowania "głosu wolnego". Ustawa sygnowana przez PO jest kolejną ustawą zawierającej w swej esencji PRZEMOC. Przemocą było wydłużenie wieku emerytalnego wbrew woli Narodu. Przemocą jest nie przyznanie koncesji na platformę cyfrową dla katolickiej telewizji „TRWAM”. Konstytucja polska zabrania istnienia partii politycznych stosujących przemoc. W art. 13 Konstytucji wyraźnie Naród "zakazał istnienie partii politycznych stosujących przemoc w celu...wpływu na politykę państwa". Mamy więc do czynienia z faktem pełzającej faszyzacji PO, pod fałszywymi hasłami walki z faszyzmem i nienawiścią. Dokładnie to samo mówił Hitler i Goebbels. Oskarżali oni Żydów o nienawiść. Dziś dla PO "Żydami" jest patriotyczna część Narodu polskiego. Uważam, że już obecnie istnieją ustawowe przesłanki do sądowej delegalizacji partii „PO”. Oby nie było za późno! 05 grudnia 2012 - Wojciech Edward Leszczyński POLSKA HAMUJE CZY DRYFUJE? Wiele razy pisałem, że partiokracja (rządy partii politycznych), gdy jedynym wymogiem dla członka dowolnej partii jest... ukończone 18 lat, to rządy głupców nad mądrymi. Ci głupcy, udający mądrych, dryfują obecnie, twierdząc, że przewidzieli taką "prędkość" (mimo, że obiecywali inną). Zapewne przewidują też kurs wsteczny, a nawet zatonięcie i ewakuację (wielu obecnie rządzących już przeżyło ten wariant). Kryzys to skutek, a nie przyczyna. Marny rozwój Polski pod przywództwem kapitanów ze szkoły morskiej „PO”, to skutek ich dowodzenia statkiem - sztuki rządzenia, a nie dopust Boży. Wielokrotnie pisałem, że "piroman" Tusk najpierw podpali Polskę, by później zgłosić gotowość do gaszenia pożaru. To klasyczna postawa zwykłych nieudaczników, gdzie pycha i cynizm zastępują wiedzę i umiejętności. RZĄDZENIE JEST SZTUKĄ. Powierzanie rządzenia partyjnym tłumom musiało się tak skończyć. Zostało nam czekanie na komendę: SZALUPY W DÓŁ. Część Polaków, bez tej komendy już opuściła pokład. A orkiestra (partyjne media) nadal gra, jakby nic się nie stało. 30 listopad 2012 - Wojciech Edward Leszczyński CZY POLSKĄ AD 2012 DA SIĘ DOBRZE RZĄDZIĆ? Jako Fundacja im. Króla Stanisława Leszczyńskiego "QUOMODO" statutowo zajmującą się problemem rządności, cieszymy się, że ktoś w końcu zainteresował się tym problemem (czy leci z nami profesjonalny pilot?). Obecny ustrój Rzeczypospolitej to klasyczna ochlokracja - partiokracja, gdzie rządny Rząd nawet w teorii jest utopią. Partie polityczne AD 2012, in gremium, to w większości zbiór ludzi-szumowin, których celem głównym jest zdobycie władzy. Po zdobyciu władzy wypadałoby rządzić ale przecież partie polityczne, są od zdobywania władzy, a nie od rządzenia. Wygląda to tak, jak w średniowieczu, gdy oblegano grody, by je zdobyć, a po zdobyciu łupiono je i ich mieszkańców. Partie polityczne łupią Polskę i Polaków, a to łupienie nazywają "rządzeniem". Obecny system partyjny to spuścizna rewolucji francuskiej zaaplikowanej nam Konstytucją marcową w 1921 roku (żywcem przepisana z Konstytucji francuskiej). Przyjęliśmy z „dobrodziejstwem inwentarza” spadek po nie naszym, polskim dziedzictwie Konstytucji 3-Maja ale po niechlubnym dziedzictwie francuskiej ochlokracji (Wandea). Obecne partie polityczne, to grupy interesu, dbające przede wszystkim o własne, partykularne interesy partyjne. Mamy partyjny Sejm, Senat, Prezydenta no i oczywiście Rząd. W Polsce AD 2012, by rządzić trzeba zapisać się do partii, a by zapisać się do partii, należy... ukończyć 18 lat. Niekompetencja jest, więc wpisana w obecny system partyjny i twierdzenie, że osoba, której jedynym atutem jest ukończone 18 lat może dobrze rządzić Polską jest utopią. Tak naprawdę, jedynym możliwym zajęciem dla nieudaczników, w Rzeczypospolitej AD 2012 jest działalność w partiach politycznych. Twierdzenie, że taki skład partii politycznych jest w stanie wyłonić profesjonalny Sejm, Senat, czy Rząd jest w założeniu błędne. Mamy wyraźną deprofesjonalizację partii politycznych, a tym samym systemową deprofesjonalizację Sejmu, Senatu i Rządu. W tym systemie w ogóle nie liczy się profesjonalna wiedza i doświadczenie. Liczą się za to umiejętności "sprawowania władzy". Czas zastanowić się, czy system partyjny w obecnym wydaniu ma sens. Czy nie warto sprofesjonalizować partii politycznych pod kątem wymagań co do kwalifikacji ich członków. Być może winny to być korporacje z odpowiednimi wymaganiami i egzaminami ze znajomości politologii, prawa konstytucyjnego, prawa międzynarodowego, dyplomacji, historii itd. Czas odejść od pojęcia partii politycznej, jako ludzi połączonych ideologią czy interesami. 26 listopad 2012 - Wojciech Edward Leszczyński CZY SĘDZIA POWINIEN BYĆ PROFESJONALISTĄ? Należałoby zacząć od usytuowania i organizacji sądownictwa w Rzeczypospolitej AD 2012. W ramach konstytucyjnego (art.10), monteskiuszowskiego trójpodziału władzy sądownictwo winno być w równowadze do władzy wykonawczej i ustawodawczej. Obecnie władza sądownicza jest dość szczelnie odseparowana od władzy ustawodawczej i średnio od władzy wykonawczej (pracujący sędziowie w Ministerstwie Sprawiedliwości). NIE MA KONSTYTUCYJNEJ RÓWNOWAGI WŁADZ, bo władza wykonawcza jest w pełni zmiksowana z władzą ustawodawczą. Władza wykonawcza wykorzystuje swoją pozycję, by nie rządzić poprzez wykonywanie ustaw, ale by rządzić poprzez tworzenie ustaw. Mamy obecnie Rząd ustawodawczy, co samo w sobie jest aberracją - głupotą (na koźle siedzą „konie”, a w zaprzęgu są „woźnice”). Sejm i Senat są fabrykami ustaw na życzenie Rządu („konie” decydują jak ma powozić „woźnica”). W takiej konfiguracji ustrojowej sądy i sędziowie siłą rzeczy staja się elementem władzy wykonawczej (życzenia „koni”) jako egzekutorzy ustaw przyjętych na życzenie Rządu. Obie strony (Rząd – sądy) puszczają sobie oko, z opcją większego oka Rządu do sądów okręgowych i jeszcze większego do Sądu Najwyższego. Mamy dość przyzwoity Trybunał Konstytucyjny, ale jest to formuła TRYBUNAŁU. Jeżeli Rząd tworzy ustawy pod bieżące potrzeby, należy współczuć sądownictwu. To tak jakby codziennie dyrygent zmieniał partyturę. Ni da się osiągnąć dobrego brzmienia. Musimy wiec najpierw dopracować się metodyki tworzenia prawa. Musimy zacząć odróżniać hierarchię prawa, w tym prawa kardynalne - niezmienne w dłuższym okresie czasu. Musimy dostrzegać problem zbyt częstych zmian w prawie jak i problem szybkiego starzenia się prawa w niektórych segmentach. Niezbędne staje się przy stanowieniu prawa wprowadzanie Preambuły głównej i rozdziałowej oraz metryczki każdej ustawy:, kto wniósł projekt, kto lobbował, kto wprowadzał zmiany i po co? Itd. Jeżeli sędzia ma zastosować konkretny artykuł prawa pozytywnego, to winien znać genezę jego powstania i cel tego prawa oraz ducha. Sędzia staje się powoli swoistym „zegarmistrzem” – „prawomistrzem”, który musi mieć coraz większą „lupę”, by spojrzeć na dany problem. Oczywiście nie powinien zapominać na spojrzenie na konkretny problem najpierw z lotu ptaka (od ogółu do szczegółu). Musi też pamiętać, że prawo stanowione (sens tworzenia prawa w demokratycznym państwie) ma służyć obronie słabych względem silnych, skrzywdzonych względem krzywdzicieli itd. Na koniec zwracam uwagę, że sam profesjonalizm nie jest cnotą. Profesjonalny, bowiem może być również złodziej. Już A.F.Modrzewski pisał o pryncypiach dobrego sądownictwa i prawa (Księga "De legibus"). Polecam lekturę! 22 listopad 2012 - Wojciech Edward Leszczyński IN VITRO - ZA CZY PRZECIW? Problem zapłodnienia pozaustrojowego, zwanego eufemistycznie "na szkle", jest problemem naukowym – z dziedziny medycyny i genetyki. Próba budowania propagandowej fasady dla eksperymentów medycznych, pod hasłem niby leczenia bezpłodności, jest tak naprawdę legalizacją czegoś nieetycznego, niemoralnego, przeciwnego prawom natury, prawom Boskim. To nie Bóg, nie człowiek, nie małżonkowie ale LEKARZ stanie się stwórcą życia - "nowoczesnym" inżynierem eugeniki - wyselekcjonowanego życia ludzkiego. Powstaną szybko fabryki życia ludzkiego i zawód SUROGATKI – zawodowej „rodzicielki”. Rodzice nie będą niezbędni. Rolę rodziców przejmie państwo. Stworzą się Banki Dawców. Już dziś państwu nie jest potrzeba prawdziwa rodzina. Już dziś państwo zastępuje rodzinę. Do tej pory rodzina była potrzebna państwu do płodzenia posłusznych państwu dzieci. Od legalizacji „In vitro”, to brakujące ogniwo zostanie wyeliminowane. Obywatele nie będą już więcej potrzebni państwu, bo państwo będzie w stanie, samo sobie wyprodukować swoich obywateli na własny obraz i wizerunek. Logiczne, że kościół katolicki sprzeciwia się temu FAŁSZOWI POCZYNANIA ŻYCIA i wizji państwa totalitarnego. „Człowiek GMO” zacznie wypierać CZŁOWIEKA. Kto nie ma wyobraźni i wiary jest "za" In vitro. Kto ma wyobraźnię i wiarę jest przeciw. In vitro jest częścią nauki - eugeniki mającą swoich prekursorów również w Polsce (vide Oskar Bielawski). Zacznie się od selekcji zarodków, niby dla dobra małżonków, później dla dobra, społeczeństwa, rasy itd. Później przed wszczepieniem zarodka zacznie się go modyfikować na wzór GMO roślin, niby dla odporności itd. Poprawianie Boga - Stwórcy jest najwyższym stopniem pychy ludzkiej, a pycha poprzedza upadek. Podobno, jak Bóg chce kogoś zgubić, odbiera mu rozum. Czyżby Polakom ktoś odebrał rozum? 18 listopad 2012 - Wojciech Edward Leszczyński DO REDAKTORA RAFAŁA ZIEMKIEWICZA Sz.Panie Redaktorze! Wpisuje się Pan w zaprogramowaną, kąkolową politykę (divide et impera) podziału społeczeństwa polskiego: POLACY vs. POLACTWO. Oczywiście, świat jest dualistyczny. Jest dobro-zło, piękno-brzydota itd. Żaden naród nie jest jednorodny. Jest pszenica i jest kąkol. Biblia nie zaleca walczyć z kąkolem od razu ale poczekać aż podrośnie i różnice będą aż nadto widoczne. Właśnie z takim procesem dojrzewania pszenicy i kąkolu (odróżniania się jeden od drugiego) mamy do czynienia. Pan chciałby już, szybko wyplenić kąkol. Biblia sugeruje zwłokę. Zło na świecie nie zwycięża na stałe dobra. "Dziwny jest ten świat" - jak śpiewał Czesław Niemen, a jednak wierzył, że dobro zwycięży. Czas dominacji kąkolu nad pszenicą jest czasem naturalnym - pożytecznym w dłuższej perspektywie. Nie należy w tej fazie, naśmiewać się z polactwa-kąkolu. Może Pan miał to szczęście urodzić się Polakiem ale innym, którzy tego szczęścia nie mieli, nie może Pan odmawiać prawa naturalnego "rozwoju", a nawet dominacji. Pan Bóg nie po to stworzył równowagę w kosmosie, by nie zadbać o równowagę na Ziemi. Ani woda nie dominuje nad lądami, ciepło nad zimnem, ani kąkol nie zdominuje na trwałe pszenicy. Równowaga wcześniej czy później zostanie zachowana, by po pewnym czasie znów popaść w stan nierównowagi. To swoiste przeciąganie liny między dobrem a złem. Gdy zło pociągnie za mocno, dobro się budzi i reaguje. Ta reakcja na zło budzi z letargu wybitne postaci: Kościuszko, Pułaski, Mickiewicz, Kraszewski, Chopin, Słowacki, Piłsudski. Proszę zauważyć ilu wybitnych Polaków budzą obecne pseudorządy (irytacja jest twórcza). Mam nadzieję, że historia i Pana do nich zaliczy. Pozdrawiam, 17 listopad 2012 - Wojciech Edward Leszczyński CZ SĘDZIA MUSI BYĆ MĄDRY? Pytanie jest źle postawione. Cóż bowiem oznacza mądrość. Uczony w prawie? Pytanie winno brzmieć: czy sędzia powinien być sprawiedliwy? Już Jan Jakub Rousseau zauważył, ze za dużo jest osób mądrych, a za mało zacnych. Na swój sposób, mądrym jest zawodowy przestępca, który nie chce, aby po dokonanym przestępstwie schwytano go. Problemem nie jest tez samo prawo stanowione, bo nigdy nie dosięgnie prawa moralnego czy boskiego. Należy wyraźnie oddzielić justis (słuszność) od lex (prawo stanowione). Prawnicy, włącznie z sędziami nie lubią słowa justis, wolą lex. Paradoksalnie jednak wolą, by sami byli nazywani jako "wymiar sprawiedliwości" - np. sędziowie niż jako "urzędnicy prawa" - prawnicy - uczeni w prawie. Sędzia to osoba potrafiąca stosować lex w praktyce. Zasadniczym problemem jest jak wykształcić i usytuować sędziego zawodowego, by był on niezależny, bezstronny i niezawisły, a jeszcze dodatkowo umiał stosować prawo. To, ze napiszemy w konstytucji takie przymiotniki dotyczące sądownictwa nie oznacza w praktyce, że dany sędzia spełnia kryteria konstytucyjne. Od samego początku edukacji zawodowej prawników, uczeni są oni zależności i uwarunkowania. Obecni sędziowie, są podobni do dawniejszych dworzan, którzy musieli umieć czytać między wierszami prawdziwe intencje władcy. Tego akurat (doskonałego „słuchu”) sędziom polskim nie można zarzucić. Umieją doskonale, od czasów zaborów, wsłuchiwać się i wydawać wyroki zgodne "z wiejącym wiatrem". Czy to zabory, czy okupacja, czy "wolność" pod dominacją akurat rządzącej partii, sądownictwo polskie jest niezawisłe, niezależne i bezstronne. Wydawało wyroki śmierci na naszych powstańców czasów zaborów, wyroki śmierci na żołnierzy wyklętych, surowe wyroki na opozycję komunistyczną, surowe wyroki na opozycję wobec dzisiaj rządzących. Cały czas – wszystko było i jest lege artis. Sądownictwo nigdy nie zostało zlustrowane. Nie zostało nigdy poddane demokratycznej kontroli - jest samoobieralne. Samoobieralność (swoiste kazirodztwo zawodowe) powoduje degenerację, bliską patologii. Trudno liczyć na mądrą głowę tak genetycznie i środowiskowo zmutowaną. Nie tylko powinniśmy protestować przed GMO (Genetically Modified Organisms) roślin ale też ludzi i zawodów. Naprawdę potrzeba mądrej głowy, by polskie sądownictwo uzdrowić. 16 listopad 2012 - Wojciech Edward Leszczyński SOBOTNIE SAMOBÓJSTWA? Zauważyłem prawidłowość sobotnich samobójstw (?) osób związanych z katastrofą smoleńską. W pewną sobotę AD 2012 samobójstwo (?) popełnił Sławomir Petelicki. W sobotę, 27 października 2012 roku samobójstwo (?) popełnił Remigiusz Muś - technik pokładowy Jak-a 40 - kluczowy świadek ewentualnego oskarżenia. Oczywiście obie śmierci, mimo, że oficjalnie zakwalifikowane jako samobójstwa są bardzo tajemnicze. Od dawna Fundacja "QUOMODO" widzi konieczność powołania KORONERA - osoby zaufania publicznego, stwierdzającego przyczynę zgonu. Prokurator absolutnie nie jest po to, by decydować o przyczynach śmierci konkretnej osoby. Prokurator to obrońca osoby pokrzywdzonej. Tym samym w sytuacji stwierdzenia przyczyny śmierci staje się sędzią we własnej sprawie. zamiast jej bronić - oskarża ją. Naród musi bronić się przed totalitaryzmem - degenerowaniem się władzy. Dlatego powinni być powołani narodowi reprezentanci, powoływani w wyborach powszechnych - OMBUDSMANI i KORONERZY.. Obecny system, kusi władzę (poszczególnych, zdegenerowanych ludzi władzy) do popełniania najcięższych zbrodni, w tym eliminacji przeciwników politycznych lub niewygodnych świadków. Odnosi się wrażenie, że władza, jak za czasów komunistycznych, dysponuje "szwadronami śmierci" . Wówczas popularne były morderstwa dokonywane przez "nieznanych sprawców". Obecnie, technologia zbrodni poczyniła postęp i można jej dokonać prawie "live". Dyspozycyjny prokurator oświadczy jaka była oficjalna (czytaj rządowa) przyczyna śmierci. Dyspozycyjne media to potwierdzą i obśmieją "inaczej myślących". I morderstwo staje się samobójstwem, czyli wskazuje się jako mordercę samego siebie - ofiarę zabójstwa. Jeśli obecna władza ma czyste sumienie, niech zacznie prace nad powołaniem KORONERÓW I OMBUDSMANÓW . Jeśli nie, to takie "samobójstwa" jak Remigiusza Musia, a wcześniej Sławomira Petelickiego będę traktował jak morderstwa dokonane z premedytacją. 29 października 2012 - Wojciech Edward Leszczyński VOTUM ZAUFANIA DLA RZĄDU CZY VOTUM LOJALNOŚCI PARTYJNO-KOALICYJNEJ? W dniu 12 października 2012 roku Prezes Rady Ministrów Donald Tusk zwrócił się do Sejmu o z wnioskiem o udzielenie mu (Rządowi) votum zaufania. Sejm większością sejmową udzielił Prezesowi Rady Ministrów (Rządowi) votum zaufania. KOMENTARZ QUOMODO Donald Tusk nie zna prawa konstytucyjnego, nie odróżniając władzy wykonawczej od ustawodawczej. Nie zna też prawa kardynalnego Najj.Rzeczypospolitej zwanego "incompatibilitas" - rozdzielność stanowisk publicznych. Nadal jest jednocześnie szefem partii, premierem i posłem. Miast po 5 latach nabyć trochę wiedzy konstytucyjnej jego ignorancja prawa konstytucyjnego wzrasta w postępie geometrycznym. Uważa na przykład nadal, że lider zwycięskiej partii politycznej w wyborach do Sejmu powinien zostawać Premierem - Prezesem Rady Ministrów. Ostentacyjnie lekceważy monteskiuszowski trójpodział władz i nie widzi problemu, że w jego Rządzie ministrem jest poseł, że sam jako Premierem jest jednocześnie posłem. Odnoszę wrażenie, że od pewnego czasu zaczyna traktować Konstytucję nie w celu w jakim została stworzona ale dla partykularnych, partyjnych interesów. Nota bene gdyby odliczyć głosy posłów - ministrów, co powinno być normalną praktyką, jak za czasów Konstytucji 3-Maja, to prawdopodobnie obecny Prezes Rady Ministrów w dniu 12 października 2012 roku NIE OTRZYMAŁ VOTUM ZAUFANIA dla Rządu. Jaką wartość moralną ma głosowanie nad zaufaniem do samego siebie? Donald Tusk - jako przywódca jednego z partyjnych tłumów, od prawie 5 lat rządzi Polską wchodząc wcześniej w koalicję sejmową z innym przywódcą partyjnego tłumu, zapewniając sobie ponad 50% głosów w Sejmie. Obecny Sejm i Senat to partyjny holding. Dyscyplina partyjna ubezwłasnowolniła 99% Posłów i Senatorów, mamy więc do czynienia, nie z Posłami rozumianymi jako poselstwo w imieniu Narodu ale mamy do czynienia z posłami partyjnymi czyli poselstwem od szefów partii (poselstwo partyjne). Konstytucyjny sens art.160 Konstytucji gdy Prezes Rady Ministrów sprawdza, czy ma większość w Parlamencie (miejsce wyrażania różnych poglądów) zamieniło się w sprawdzanie lojalności "pretoriańskich" posłów-marionetek partyjnych. Rolą takich posłów-marionetek jest głosowanie w myśl postanowień partyjnego menera tzn. podnoszenie we właściwym momencie ręki i przyciskanie właściwego guzika. Votum zaufania służy więc w obecnym ustroju ochlokracji - rządów partyjnych tłumów, do sprawdzenia czy partyjni posłowie "zombie" wiedzą kogo mają słuchać i czy rzeczywiście słuchają (istnieje teoretyczna możliwość urwania się z partyjnej "smyczy"). Votum zaufania zamieniono w votum lojalności partyjnej i votum lojalności koalicyjnej. Przypomina to praktyki stosowane w systemie komunistycznym, gdy wystarczyło podpisać "lojalkę", by wyjść z więzienia lub by uwolnić się od politycznego nękania i prześladowania. Widać na przykładzie stosowania "votum zaufania" jak zapisy konstytucyjne można doprowadzić do absurdu i stosować nie dla dobra suwerena czyli narodu ale dla dobra partyjnych liderów i samych partii. Dziwię się Prezydentowi, i Trybunałowi Konstytucyjnemu, że nie napominają partyjnych menerów za nadużywanie prawa konstytucyjnego dla partykularnych, partyjnych interesów. 13 października 2012 - Wojciech Edward Leszczyński POLAK CZY OBYWATEL? W obecnym czasie nie chodzi o to, by przywrócić godność słowu Obywatel, bo to pachnie rewolucją francuską. Chodzi o to, by przywrócić godność słowom CZŁOWIEK i słowu POLAK. W każdym narodzie są głupcy i są mądrzy, są pracowici i są leniwi, są patrioci i są kosmopolici. To normalne, bo świat jest bosko dualistyczny: "Bóg - szatan" lub, jak kto woli: "dobro - zło". Człowiek jest częścią natury - środowiska Ziemi. Tym różnimy się od zwierząt, że najbardziej z nich dajemy się oswajać, czyli cywilizować - humanizować. Tak człowiek pierwotny jak i dzisiejszy nie humanizowany człowiek jest bliżej świata zwierząt jak świata ludzi. Narodowość to efekt cywilizowania człowieka w specyficzny, rodowy sposób. Ten specyficzny sposób cywilizowania człowieka zrodził narody, w tym naród polski - Polaków. Tak jak tygrys bengalski, czy słoń indyjski różnią się od tygrysa syberyjskiego czy słonia afrykańskiego, tak Polak różni się od Niemca czy Rusina. Oczywiście nie chodzi mi tu o sprawy biologii, bo to inne zagadnienie. Chodzi mi o sposób kształtowania umysłu, o byt umysłowy Polaka, który wyraźnie różni się od bytu umysłowego Niemca czy Rusina. Wydaje się słuszne ludziom mądrym - ucywilizowanym, by ci rządzili ludźmi głupimi - nieucywilizowanymi, którym bliżej do zwierząt niż do ludzi. Niestety głupcy, których jest więcej myślą inaczej. Mimo, że postęp cywilizacyjny, a więc dobra materialne i usługi to domena ludzi mądrych, to ich zarządzanie i dystrybucja marzy się ciągle ludziom - zwierzętom. By z tego zaklętego kręgu wyjść należałoby wszystkich ludzi ucywilizować w jednym pokoleniu i nie zaniedbać już tej zdobyczy cywilizacyjnej w pokoleniach następnych. Niestety, rewolucja francuska i bolszewicka cofnęła ten proces w Europie w okolice V-VI wieku naszej ery, z taką różnicą, że motłoch - ludzie zwierzęta są w stanie dzięki ludziom mądrym zapewnić pewien postęp techniczny. Odwróciły się role. To nie woźnica pogania konie, ale konie poganiają woźnicę. Logiczne, że takie "konie" buntują się, bo o ile prawdziwy koń nie zdaje sobie sprawy, dokąd jest wiedziony, o tyle konie-ludzie zdają sobie sprawę, że pędzą po drodze wiodącej ku przepaści, ku zagładzie. Instynkt samozachowawczy podpowiada im, by nie ginęli. Stąd ruchy wolnościowe ludzi mądrych – ucywilizowanych paradoksalnie są ruchami antyrewolucyjnymi (w klasycznym rozumieniu słowa „rewolucja”), bo dążą do przejęcia władzy przez ludzi mądrych od ludzi –zwierząt w sposób pokojowy: marszów, manifestacji, apeli, petycji, perswazji itp. Należy wątpić czy to właściwa droga ludzi mądrych, rządzonych przez głupców. 29 września 2012 - Wojciech Edward Leszczyński ŚMIERTELNY UŚCISK WŁADZ - ZAMIAST ROZDZIELNOŚCI WŁADZ Władze: sądownicza, ustawodawcza, wykonawcza, medialna uścisnęły się w chocholim tańcu, wiodąc na linie - z zaciskającą się pętlą -, w jasyr, Naród Polski - na jego zgubę. Kościół katolicki ma biblijny obowiązek napominania władzy. Pasterz ma obowiązek dbania o swoje owce i nie może spokojnie patrzeć gdy wilki je porywają. Napominał ksiądz Skarga, napominał ksiądz Konarski, napominał ksiądz Kołłątaj, napominał ksiądz Staszic, napominał ksiądz Marek (konfederacja barska), napominał Prymas Hlond, napominał Prymas Wyszyński, napominał ksiądz Popiełuszko, napominał Jan Paweł II. 18 września 2012 - Wojciech Edward Leszczyński DYSPOZYCYJNE SĄDOWNICTWO A.D.2012 Cz.II To, że sądownictwo w Polsce jest dyspozycyjne, wiadomo od czasów saskich (początek totalnej degrengolady). Nie jest, więc problemem diagnoza, ale recepta. Logiczne wydaje się, że naprawa zdegenerowanej władzy sądowniczej, winna być poddana procesom demokracji. Co to za demokracja, gdy władza sądownicza jest wyłączona z procesów demokratycznych? Logiczne, że się w systemie samoobierania (swoiste kazirodztwo), systematycznie degeneruje, ciągnąc państwo i Naród w przepaść. Nic nie dadzą lustracje sędziów, bo kto miałby ich lustrować? Należy poddać sądownictwo demokratycznym, powszechnym wyborom. Prezesów wszystkich sądów winien wybierać Naród. Podobnie z szefami prokuratur. Sędziowie i prokuratorzy mają służyć Narodowi, a nie władzy wykonawczo-ustawodawczej (polska patologiczna specyfika II i III Rzeczypospolitej). Sejm powinien wyłaniać bezpartyjny, służący Narodowi, a nie partii, Rząd. Obecny Rząd służy partiom rządzącym, a nie Narodowi. Ciągle dziwimy się patologii w sądownictwie, Sejmie, Senacie i Rządzie - nie modernizując ustroju Rzeczypospolitej. To tak jakbyśmy w nędznym bolidzie F1 zmieniali kierowców, by osiągać lepsze wyniki. Trzeba wybierać najlepszych "kierowców" ale trzeba też modernizować sam "bolid". Obecny nasz "ustrój" nie spełnia wymogów nawet najwolniejszego wyścigu. Po prostu grozi wypadnięciem bolidu z trasy, przy dużej publice. Z tego ustroju nie da się nic więcej wycisnąć, ani kierowca-diletante Platrus Obyvatelus, ani inni diletanti: Legus Justis, Sclavus Contadinus, Sarmatus Comunistus nic nie poradzą. Trzeba stworzyć profesjonalną "stajnię" i zmodernizować "bolid", a następnie oddać go w ręce profesjonalisty. Obecni "kierowcy" przyzwyczajeni do "bolidu" z lat 50-tych XX wieku być może znajdą pracę w wyścigach oldtaimerów lub w muzeach starych "bolidów". Zresztą, to nie powinno być naszym zmartwieniem.. 17 września 2012 - Wojciech Edward Leszczyński DYSPOZYCYJNE SĄDOWNICTWO A.D.2012 Cz.I Grzegorz Wielki – Papież powiedział słusznie, że państwo bez sprawiedliwości to BANDA ZŁODZIEI. Po co nam takie państwo, które nie zapewnia Narodowi sprawiedliwości. Należy uczyć sprawiedliwości i poczucia sprawiedliwości od małego - "miej serce i patrzaj w serce". Nasza zdegenerowana korporacja sądownicza (sądownictwo) zatraciła od czasów saskich, narodowe i obywatelskie (polskie) poczucie sprawiedliwości. Od dziecka, dzieci prawników wychowywane są w otoczeniu quasi sprawiedliwości i pełnego posłuszeństwa wobec akurat rządzącej władzy. TO KONSTATACJA. JAK TO ZMIENIĆ? Primo: powszechne wybory Prezesów Sądów i Szefów Prokuratur oraz Ombudsmanów. Secundo: wprowadzenie instytucji Koronera wybieranego również w powszechnych wyborach. Tertio: wprowadzenie instytucji Ombudsmana - rzecznika i reprezentanta pokrzywdzonych (również w sądach). Quarto: za dwa napomnienia dla sędziego (przegrana apelacja) złożenie z urzędu. Quinto: przeniesienie kasacji i procesów przeciwko sędziom i prokuratorom do Narodowego Trybunału Sprawiedliwości z siedzibą poza Warszawą (Piotrków lub Lublin) itd. Mamy historycznie zaborczy system sądowniczy, z którego nic oprócz afer i totalnej niesprawiedliwości nie wyciśniemy. Car Aleksander, w czasach zaborów, polskim sędziom, co rusz dawał do zrozumienia, że mają odczytywać jego intencje. Skazywano więc polskich patriotów na śmierć polskimi sądami. Dzisiejsze sądy, nawet bez telefonów, dyscypliny sądowej na wzór dyscypliny partyjnej, bez SMS-owych "przekazów dnia", wsłuchują się nadal w zapotrzebowanie władzy i koterii (lokalnych, ponadlokalnych, itd.). W ogóle nie interesuje ich abstrakcyjne dla nich pojęcie SPRAWIEDLIWOŚĆ. Nie są do tego ani wychowani ani nauczeni ani przygotowani. Niewiele też może JEDEN sprawiedliwy w sytuacji gdy składy sędziowskie są "dobierane", a samo prawo często jest niesprawiedliwe. Dzisiejsi sędziowie to w zdecydowanej większości "dinozaury" (żadnej lustracji) czasów zaborów, okupacji i zniewolenia komunistycznego. Często są to zakładnicy przeszłości swoich rodziców. Mogli zostać JEDYNIE prawnikami i to z określoną rodową specyfiką. Żal mi tych ludzi. Czas, by powoli uwalniać ich od przeszłości i zagospodarować w innych zawodach. 14 września 2012 - Wojciech Edward Leszczyński HORDY PARTYJNE czyli nowy POTOP SZWEDZKI W momencie wyboru na Posła (przez Wyborców) staje się on następnego dnia człowiekiem partii politycznej i jej przedstawicielem, a nie przedstawicielem Wyborców-Narodu. Naród jest potrzebny w obecnej pseudodemokracji - partiokracji, by wziął udział w okresowym plebiscycie na popularność partii. Kto z danej listy partyjnej staje się Posłem zależy już nie od Wyborcy-Narodu, ale od miejsca na niej, o czym decyduje dana partia. W ten sposób np. garstka 40 tyś. członków PO może rządzić 38 milionowym Narodem. Dalej jest tylko gorzej. Poseł jako człowiek-członek partii, staje się ubezwłasnowolnionym w głosowaniach sejmowych i w Senacie (dyscyplina partyjna) oraz staje się "zombie" w przekazach werbalnych i pisanych (tzw. sms-owe "przekazy dnia"). Są to konkretne, materialne, widoczne, namacalne instrumenty szefów partii realizujących w praktyce interesy partyjne (a nie narodowe) pociągania za konkretne sznurku rękami i ustami "swojego" Posła w celu matactwa (osłony szefostwa). Akurat tego typu prostytucja (poselska) w odróżnieniu od prostytucji ulicznej, została zalegalizowana lub prawem kaduka zaakceptowana przez wszystkie partie. Co cztery lata bierzemy więc jako Naród udział w tej farsie i jedynie Janusz Korwin-Mikke wprost mówi o "bandzie czworga" i zmianie ustroju. Reszta chce być w Sejmie i Senacie, nie mając najmniejszego pojęcia o rządzeniu. Ci, którzy akurat wygrają, jako zwycięzcy korzystają z "prawa zwycięzcy" i łupią Naród, jak Szwedzi w 1655 roku, pod płaszczykiem "rządzenia", które w rzeczywistości nie ma nic wspólnego z rządzeniem i raczej przypomina zachowanie zdziczałego wojska, po zwycięskiej bitwie. Naród de facto poprzez "wybory", jak Opaliński pod Ujściem wpuszcza hordy partyjne do ograbienia Narodu. Gdy już jedne hordy ograbią Naród, nie płaczą z utraty władzy, muszą mieć bowiem czas na "konsumpcję". W tym czasie inna partia tego samego typu dochodzi do władzy. I zaczyna się... Jeśli mamy taki ustrój, jaki mamy - jaki jest koń każdy widzi, to cykliczne stwierdzanie, a nawet epatowanie rzeczami oczywistymi samo w sobie jest nonsensem. Skoro mamy ustrój partiokracji, preferujący szumowny (by w Polsce być "politykiem" nie trzeba mieć żadnych kwalifikacji, ani zawodowych ani moralnych), to nie możemy się dziwić, że Sejm i Senat zmieniają się w cyrk polityczny z kuglarzami politycznymi oraz błaznami politycznymi. Partie polityczne przypominają hordy zgłodniałych najeźdźców, gdzie afery i skandale są dla nich chlebem powszednim (narzędzia pracy). Apelowanie do hordy, by nie grabiła jest zajęciem jałowym, a dziwienie się grabieży bez zmiany ustroju jest zdziwieniem, że "wilk poluje na owce". Te typy tak mają. Wydaje się słusznym, by Naród polski położył tamę hordom partyjnym. Należy iść gremialnie na wybory i nie głosować na listy partyjne do czasu zmian jakościowych w partiach politycznych. Należy też lobbować za zmianą Ordynacji wyborczej oraz Ustawy o partiach politycznych. Posłowie winni być wybierani w wyborach pośrednich, przez Sejmiki i przed nimi corocznie winni być rozliczani. Co to za Poseł, który nie rozlicza się z poselstwa? Należy uzawodowić status polityka. Stąd ustawowo należy określić ten zawód jako zawód wolny - zaufania publicznego. Należy określić kwalifikacje niezbędne do wykonywania zawodu polityka, stworzyć system egzaminów państwowych itp. Polityk musi znać prawo konstytucyjne, umowy międzynarodowe, podstawy prawodawstwa, historię Polski, itd. Skoro od czasów II Rzeczypospolitej nie jesteśmy w stanie okiełznać hordy partyjne, to musimy zacząć je cywilizować. 12 września 2012 - Wojciech Edward Leszczyński QUASI Przyjmijmy założenie, że państwo polskie to piramida finansowa. Podobnie jak "Amber Gold" działa pod przykrywką prawa. Nikt przecież nie zarzuca "Amber Gold", że działało bezprawnie. Był to więc legalny przekręt (jak by to nie brzmiało). Podobnie jest z państwem polskim. Legalne wybory, legalny Sejm, Senat, Prezydent. Legalnie powołani prokuratorzy, sędziowie i setki tysięcy urzędników. A jednak mam wrażenie (mój prywatny pogląd), że jest to zwykła piramida finansowa w skali mega. Oprócz więc parabanków (lepsze byłoby użycie słowa łacińskiego "quasi" - prawie jak oryginał, pseudo), a więc oprócz quasi-banków mam wrażenie, że mamy quasi-Rząd, quasi-wybory, quasi-Sejm, quasi-Senat itd. Po co ta mistyfikacja? Ano po to, by w międzyczasie partie władzy (quasi-partie) mogły wyciągać gotówkę z systemu (opozycja też wyciąga i jest przykrywką i alibi legalności wyciągania pieniędzy przez akurat rządzących, stojąc w kolejce do większego kurka) i pokrywać deficyty nowymi deficytami. Minister Finansów vel quasi Minister Finansów stare długi w sposób klasycznej piramidy pokrywa nowymi długami. Pan Rostowski jest na pewno dobrym inżynierem rolowania długu. Mam jednak nieodparte wrażenie, że na końcu wyrolowanym okaże się Naród Polski. P.S. Symptomatyczne, że projekty budżetu konkurencyjnej partii władzy tj. PiS, Pan Rostowski jako inżynier od rolowania (specjalista od piramid finansowych) ocenił jako piramida finansowa. Czyli należy skonstatować, że nie da się wobec tego projektu PiS zastosować metody finansowego rolowania w czym Pan Rostowski jest mistrzem ale od razu należy to klasyczne rolowanie nazwać piramidą finansową. Wydaje się, że należałoby w tej sprawie powołać biegłego w osobie szefa "Amber Gold". Co jak co ale chyba zasłużył póki co, na mistrza piramidy finansowej, co pozwala mu być w tej sprawie ekspertem. Nierzadkie są przypadki, gdy zamknięci hakerzy pomagają władzom za zmniejszenie wyroku w zwalczaniu hakerstwa. Ciekawy byłbym opinii szefa "Amber Gold" co do propozycji budżetu "PiS" i projektu budżetu "PO". Czy te budżety już zasługują na miano piramidy finansowej? Trwa więc w obecnym ustroju partiokracji wyścig partii politycznych opartych na tłumach na konstrukcję najlepszej państwowej piramidy finansowej nazywanej budżetem vel quasi-budżetem. Partia PO oświadcza, że jej jest lepsza od tej z „PiS”. Przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli. Nie wiem, śmiać się czy płakać. 08 września 2012 - Wojciech Edward Leszczyński CZY MUSIMY ŻYĆ W OCHLOKRACJI? Obecne partie sejmowe (zasiadające w Sejmie i Senacie) zabetonowały dostęp do "demokracji czynnej" i trudno zakładać, że same się zreformują, by... utracić władzę. Wyjściem, być może jest, powołanie partii politycznej (antypartii) w celu zmiany tego patologicznego ustroju. Leczenie choroby często polega na odpowiedniej dawce trucizny, tak też działają szczepionki. Obecne partie polityczne to zalegalizowane mafie polityczne realizujące partykularne cele pod osłoną prawa (prawdziwe mafie też działają pod osłoną - w kamuflażu). Trudno partie te zdelegalizować, bo działają pod płaszczykiem prawa, które same sobie uchwaliły. Jesteśmy w podobnej sytuacji w jakiej była Najj. Rzeczypospolita za czasów liberum veto. Nie można było w Sejmie zmienić tego prawa - źrenicy wolności, bo taka próba była blokowana przez użycie właśnie tego "veta". Ówczesny ustrój, tak jak obecny, nie ma wmontowanych "bezpieczników" lub miejsc resetu. Konstytucja 3-Maja była uchwalona na 25 lat, tym samym dawała szanse resetu. Obecnie zmianę Konstytucji może dokonać Sejm, a nie bezpartyjna Konstytuanta. Oznacza to tyle, że partie polityczne decydują m.in. o fragmencie Konstytucji mówiącym o ordynacji wyborczej i samych partiach politycznych. Jest to patologia ustawodawcza na podobieństwo sądzenia we własnej sprawie. Dyscyplina partyjna (prawo kaduka) zaprzecza idei poselstwa od Narodu i zamienia Posła po wyborach, z Posła narodowego na posła partyjnego. Kiedyś Poseł działał w ramach tzw. instrukcji poselskich udzielanych przez wyborców. Zniesiono to i zamieniono wprost na "polecenia służbowe" od szefów partii. Nasz Sejm i Senat zamieniono w specyficzne spółki prawa handlowego: "Spółka polityczna z o.o.". Udziały w nich mają partie a Posłowie czy Senatorowie są reprezentantami udziałowców. Sesje sejmowe, to zwykłe i nadzwyczajne zgromadzenia wspólników. Rząd to Zarząd Spółki. Tym samym obecny Rząd jest de facto Zarządem takiej Spółki i realizuje interesy partyjne, a nie narodowe. A wszystko pod pozorem prawa. W takim ustroju, partyjny Prezydent jest tylko Szefem notariatu i spokojnie mógłby Go zastąpić każdy dowolny notariusz w Polsce (dałoby to ponad 200 mln oszczędności). Osobiście uważam, że Najj.Rzeczypospolita jest w stanie interregnum i już od ponad 200 lat czeka na swojego Ojca - Króla. Sejm powinien być wyłaniany z Sejmików (przez Posłów-elektorów na Sejmiki). Bezpartyjny Senat (30-50 Senatorów) ma stać rotacyjnie przy Królu. Król ma pilnować interesów Narodu. JAKIE TO PROSTE! P.S. Cofając się historycznie do 1918 roku, legalizm pierwszych Konstytucji i pierwszych Sejmów jest wielce wątpliwy. Po 1990 przejęto spuściznę parlamentarną postkomunistyczną. Tak naprawdę zmieniono tylko szyldy partyjne; sam ustrój nie uległ zasadniczej zmianie. Sam fakt, że Ustawa o partiach politycznych nie stawia żadnych wymagań przed członkami partii, zwanych eufemistycznie politykami (zamiast politykierami) skutkuje tym, że mamy rządy motłochu i wszelkiej maści szumowin. Byłoby dziwne gdyby w takim systemie nagle wyłonił się ktoś wartościowy. TO Z DEFINICJI USTROJOWEJ JEST NIEMOŻLIWE. Mamy więc ustrój klasycznej ochlokracji.. Czy na pewno takiego ustroju chcemy? Czy w takim paranoicznym ustroju, gdy głupcy rządzą mądrymi, musimy żyć? NOTA:
Ochlokracja (stgr. ὀχλοκρατία
ochlokratia - "rządy
tłumu", od słów ὄχλος óchlos -
"tłum, motłoch" i κρατέω kratéõ
- "władam") – zwyrodniała forma
demokracji, w której władza jest sprawowana bez żadnych struktur i zasad
prawnych, bezpośrednio przez niezorganizowany i ulegający zmiennym emocjom
tłum. Wpływ na
władzę mają wszyscy, bez względu na urodzenie lub przynależność obywatelską.
Polibiusz umieszcza ochlokrację, obok oligarchii i tyranii, jako jedną z niewłaściwych form państwa. Źródło: Wikipedia: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ochlokracja 07 września 2012 - Wojciech Edward Leszczyński
|
Inspirujemy Lobbujemy Nagradzamy Propagujemy Sugerujemy Wspieramy Szkolimy Nasze ratingi
XVIII lat działalności "Fundacji im. Króla Stanisława Leszczyńskiego "QUOMODO"
A.D.MMVI - A.D.MMXXIV Fundacja im. Króla Stanisława Leszczyńskiego "QUOMODO" Poznań KRS 0000260424
Copyright © 12 lipca 2006-2024
|